Hodowla zwierząt jest jednym z największych zagrożeń dla naszego środowiska – wpływa nie tylko na zmianę klimatu (wzrost poziomów gazów cieplarnianych i globalne ocieplenie), ale również na same zwierzęta, które są przetrzymywane w przerażających warunkach – Izabela Farenholc pisze na łamach "Wysokich Obcasów" o szansach na lepszą przyszłość dla nas i dla planety, odwołując się do książek George’a Monbiota, Thomasa Leenaerta i Jonathana Safrana Foera.

George Monbiot w książce "Regenesis. Jak wyżywić świat nie pożerając planety" pisze, że zmiany w naszym stylu życia, o które nas poproszono, aby powstrzymać wirusa COVID-19, były o wiele bardziej ekstremalne niż te, które byłyby wymagane, aby powstrzymać kryzys ekologiczny. […] 

Co musielibyśmy zrobić? Niewielka modyfikacja diety, powrót do rodzimych produktów, redukcja terenów zajmowanych przez rolnictwo, rezygnacja z najszkodliwszych praktyk, poszerzenie obszarów chronionych to naprawdę względnie nieduże zmiany – twierdzi Monbiot. Chodzi także o nasze zdrowie. Nie będę wymieniać kosztów, które ponosi państwowa opieka społeczna w walce z chorobami cywilizacyjnymi, spowodowanymi nieodpowiednią dietą. Koło się zamyka, a politykom brakuje woli, by wprowadzić zmiany. Monbiot uważa, że nadszedł czas, by wprowadzić nowe, bogate, produktywne i – w idealnym wariancie – ekologiczne rolnictwo, wolne od hodowli zwierząt, które dostarcza żywności taniej, zdrowej i dostępnej dla wszystkich, proponuje uwolnić duże części planety od niszczących wpływów, odwrócić jej dysbiozę, przywrócić ekosystem, tym samym zwiększając nasz własny dobrobyt i szanse na przetrwanie. Możemy rozwiązać największy dylemat, z jakim kiedykolwiek zostaliśmy skonfrontowani i nakarmić świat, nie pożerając planety. […]

Thomas Leenaert w książce "Jak stworzyć wegański świat" pisze, że początkowa przyczyna, dla której ludzie się zmieniają, nie jest aż tak istotna. Troska o zwierzęta czy planetę może dołączyć do później.

Przez wiele lat los Ziemi nie zaprzątał myśli większości z nas. Jeszcze nie jest za późno, żeby zatroszczyć się o jej dobrostan – nie uczestniczyć w wybujałej konsumpcji, ograniczyć podaż kaloryczną - w dostatnich społeczeństwach prowadzących głównie siedzący tryb życia przeciętne dzienne zapotrzebowanie kaloryczne dorosłego wynosi nie więcej niż 2 tys.-2,1 tys. kilokalorii, tymczasem spożywamy 3,2 tys.- 4 tys. kilokalorii na osobę. Oraz nie marnować jedzenia. Według FAO (Food and Agriculture Organization of the United Nations) na świecie marnuje się prawie połowę zbiorów owoców oraz warzyw korzeniowych i liściastych, około jednej trzeciej ryb, 30 procent zbóż i jedną piątą olejów spożywczych, mięsa i nabiału – ogólnie co najmniej jedną trzecią całej żywności. […] 

Parę lat temu amerykański pisarz Jonathan Safran Foer, autor książek "Zjadanie zwierząt" i "Klimat to my. Ratowanie planety zaczyna się przy śniadaniu" pisał, że konieczne jest, aby jego współobywatele spożywali o 90 proc. mniej wołowiny i 60 proc. mniej nabiału. Niestety, jak na razie głębokiej zmiany nie widać, przeciętny Amerykanin konsumuje prawie 130 kg mięsa na rok.

"Zmiana klimatu jest największym kryzysem, przed jakim kiedykolwiek stanęła ludzkość. To kryzys, który zawsze będzie rozwiązywany wspólnie i w pojedynkę. Nie możemy nadal jeść posiłków, które znamy i jednocześnie zachować planetę, którą znamy. Musimy albo porzucić pewne nawyki żywieniowe, albo porzucić planetę. To jest tak proste i tak trudne" – pisze Foer.

Cały artykuł przeczytacie na łamach "Wysokich Obcasów".