Opis książki
W parlamencie wiedeńskim w austro-węgierskich czasach czyniono czasem zarzut posłom, że przemawiają durch Fenster, przez okno. Nie zwracają się do kolegów parlamentarzystów, lecz do wyborców. Uroki polityki masowej...
Nie przypadkiem wtedy właśnie, u końca XIX wieku, narodziło się słowo, które dzisiaj robi coraz bardziej zawrotną karierę: populizm. Już we współczesnej Austrii przydarzyło się populistom coś, co rzadko się im zdarza. Wzięli władzę w koalicyjnym rządzie. Zarówno sam ten fakt, jak i reakcje zagranicy na to wydarzenie dają do myślenia.
W bieżącym numerze pragniemy stanąć wobec takich dylematów. Czy populiści psują politykę demokratyczną, czy może raczej chronią nas przed syndromem „demokracji 2/3”, rządami sytej klasy średniej? A może, przeciwnie, reprezentują właśnie owa klasę średnią, która nie chce dzielić się tym, co zdobyła, z imigrancką biedotą?
Czy populistów należy systematycznie wykluczać z gry, czy też oswajać i stopniowo dopuszczać do kierowania krajem? Czy populiści wymyślają problemy i wmawiają wyborcom – straszą ich, czy może podejmują rzeczywiste wyzwania wyrzucane z dyskursu publicznego przez establishment? Wreszcie, czy są lepsze i gorsze populizmy? We Francji, na przykład, dobry Roberta Hue, a zły Jean-Marie Le Pena? A może to nie populizm destruuje scenę publiczną, lecz sposób używania tego słowa. Może demagogią grzeszą właśnie ci, którzy starają się skompromitować swych przeciwników określając ich mianem populistów? I czy rzeczywiście sfera polityki jest jedynym ulubionym przez populizm miejscem? Może należy on do tych ulotnych fenomenów, które bywają tam, gdzie ich nie ma, a nie ma ich tam, gdzie są...?