Tomasz-Marcin Wrona rozmawiał z Pawłem Pieniążkiem, autorem książki Pozdrowienia z Noworosji, dla portalu enter the ROOM (7.04.2015):

W wieku niespełna 25 lat stał się pan – w zasadzie z dnia na dzień – korespondentem wojennym. Czy może pan opowiedzieć o procesie psychologicznym jaki pan w związku z tym przeszedł?

Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę korespondentem wojennym. Zawsze odtrącałem tematy militarne, nigdy nie miałem fascynacji związanych z wojskowością. Do tego nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek na Ukrainie wybuchnie wojna, dlatego też nie wiązałem swojej przyszłości z wyjazdami na konflikty zbrojne. Było to dla mnie nowe i zaskakujące doświadczenie. Nawet gdy jechałem do Donbasu po raz pierwszy, jechałem z nastawieniem, że jadę na jakiś „antymajdan”, na bardziej brutalne, mniej spontaniczne protesty. Brałem pod uwagę fakt, że jadę na demonstracje, na których może dojść do rozlewu krwi, ale nie spodziewałem się, że jadę na wojnę. Po moim przyjeździe do Doniecka, zadzwonił do mnie Piotrek Andrusieczko (korespondent Gazety Wyborczej – przyp.red.) i powiedział, że musimy pojechać do Słowiańska, bo przyjechały tam BMP (transportery opancerzone). I tak w sumie, zamiast na protestach prorosyjskich wylądowałem w środku wojny. Wtedy zrozumiałem, że tu się dzieje coś o wiele bardziej poważnego.

Dotychczasowe wydarzenia na Ukrainie zebrał pan w książce Pozdrowienia z Noworosji. Czy zbiera pan materiał na kolejną książkę? Może tym razem z zachodniej Ukrainy?

Mam nadzieję, że nie starczy mi już materiału na kolejną książkę, że sytuacja na Ukrainie się uspokoi. Tak bardzo bym chciał. Nie mam jeszcze planów na powstanie kolejnej, większej publikacji. Zbieram cały czas materiały, robię notatki. Nie chciałbym wydawać już kolejnej książki o wojnie. Chciałbym, żeby wojna się skończyła. Co dalej? Zobaczymy. Przewidywania i prognozy nie są pozytywne.”

Zamów książkę w promocyjnje cenie w Księgarni KP.

Książka jest również jako e-book.