Jacek Cieślak recenzuje w "Rzeczpospolitej" książkę Zgubiłem okulary. Listy z lat 1947-1962 Wandy i Władysława Broniewskich

Wanda jako „wdowa po wielkim poecie" stała na straży jego kultu i zadbała, by archiwa nie zawierały nazbyt sensacyjnych materiałów. Ale trzeba pamiętać, że żyła z mężczyzną pogrążonym w alkoholizmie (...).

Prawdziwym dramatem była śmierć ukochanej córki Anki, początkującej reżyserki filmowej. Właśnie wtedy doszło do porwania poety. Była to iście stalinowska groteska, w której zbiegło się wiele wątków. Jakub Berman, szara eminencja PRL, zarządził, by poetę wpakowano w kaftan bezpieczeństwa i wywieziono do szpitala psychiatrycznego w Kościanie. Wersja poufna brzmiała, że chciał uchronić Władysława od alkoholizmu i samobójstwa.