Pomimo stereotypu brodatego informatyka w kraciastej koszuli programowanie nie jest domeną mężczyzn

Widzieliście świetny film "Ukryte działania"? Ten o programistkach NASA. Poznajcie analogiczną i nie mniej fascynującą historię polskich programistek (na szczęście bez wątku dyskryminacji). Świetna opowieść z czasów, gdy polskie komputery były uznawane za najnowocześniejsze za Żelazną Kurtyną, opisana w znakomitej książce „Cyfrodziewczyny”. O książce Karoliny Wasielewskiej pisze Aleksandra Stanisławska z bloga Crazy nauka - najpopularniejszego bloga o nauce w Polsce.
Pewnie niektórych z Was zaskoczyła informacja, że w Polsce komunistycznej w ogóle istniała branża informatyczna, że budowano tu jakieś komputery i że cieszyły się jakąś renomą w bloku wschodnim. Owszem, tak było, a ta historia została zapomniana dlatego, że ta branża całkiem się załamała po 1989 roku. W latach 90. przedsiębiorczy polscy mężczyźni nie budowali już własnoręcznie komputerów ani ich nie programowali, tylko sprowadzali je w częściach z Azji i składali na miejscu, zaopatrując w mniej lub bardziej legalnie pozyskane oprogramowanie.
Książkę Karoliny Wasielewskiej „Cyfrodziewczyny” połknęłam niemal na raz. Niemal – bo w końcu trzeba kiedyś spać, jeść i pracować. Historia opowiedziana jest tu wartko, a do tego swobodnym i lekkim językiem. A nie jest to łatwe, kiedy porusza się temat IT, w którym aż roi się od specjalistycznych nazw i skrótów. Są one jednak prosto i bezboleśnie wyjaśniane, a ja muszę przyznać, że ani przez moment nie czułam się przy lekturze tej książki zagubiona czy znużona.
Całość recenzji można przeczytać tutaj.