Dobromiła Jankowska na stronie Instytutu Książki poleca nowość Wydawnictwa Krytyki Politycznej Szwecja czyta. Polska czyta


„Po lekturze zbioru rozmów „Szwecja czyta. Polska czyta” pod redakcją Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej ci z nas, którym nieobcy jest problem spadającego poziomu czytelnictwa, będą mogli nieco odetchnąć.
Wreszcie bowiem, oprócz fatalistycznych haseł boleśnie upraszczających efekty badań choćby Biblioteki Narodowej – „Polacy nie czytają książek” (TVN 24), „Ratuj PIW, ratuj książkę!” (strona na Facebooku), „Zamykają biblioteki” (m.in. „Gazeta Wrocławska”) – trafia (oby!) do księgarń i bibliotek tom udowadniający, że istnieją w Polsce instytucje (nie tylko rządowe), programy i ludzie nieustannie pracujący nad tym, by tę, nie ukrywajmy, kłopotliwą dla wciąż rozwijającego się kraju, sytuację poprawić. (…)

W promocji czytelnictwa za dużo dzieje się naraz – jakbyśmy próbowali w kilka lat nadgonić co najmniej stulecie i zapominali, że w pełni rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego, próbującego skutecznie zaspokajać potrzeby nie tylko ekonomiczne, ale i kulturowe swoich obywateli – nie da się stworzyć jednym machnięciem czarodziejskiej różdżki. W dodatku mamy tendencję do rozpatrywania literatury w oderwaniu od innych dziedzin kultury – o czym wspomina na przykład Stefan Ingvarsson – a przecież książka nie powinna istnieć w oderwaniu od teatru, tańca, sztuk wizualnych. W Polsce tymczasem istnieje bolesny podział na festiwale „literackie”, „teatralne”, „filmowe”, „sztuk wizualnych”. A każdy z nich odżegnuje się – choć nie otwarcie, oczywiście – od współpracy z innymi i (ach, jak bardzo po polsku) każdy sobie skrobie rzepkę. (…)

Szwedzcy krytycy literaccy także boją się, czy za dwadzieścia lat ich zawód będzie istniał. Cieszmy się raczej, że Polacy tłumnie odwiedzają targi książki, festiwale literackie, nowo powstające mediateki i kupują – choćby Greye i choćby w Empikach. Zauważmy, że Szwedzi dopiero od niedawna poznają mniej znanych pisarzy z Portugalii czy Nigerii – a w Polsce się tego nie boimy. Ważny jest tu głos Beaty Stasińskiej, która choć wskazuje historyczne i polityczne przyczyny niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce, braki w podstawowych umiejętnościach kształtowania społeczeństwa obywatelskiego, to wypunktowuje też bardzo konkretne działania na rzecz poprawienia sytuacji księgarzy, wydawców i uregulowania rynku książki. Nie stworzymy nagle prężnego związku pisarzy i tłumaczy, który w Szwecji istnieje i działa od ponad stu lat, nie zmienimy też w dekadę mentalności Polaków uważających (to znów słowa Stefana Ingvarssona), że istnienie „ciemnych mas” jest normalne, bo niewielu jest w Polsce tych najlepiej wykształconych i wierzących, że ich zadaniem jest promowanie literatury wśród tych nieczytających. Jakże naiwna wyda nam się dzisiaj wiara Katarzyny Tubylewicz, dorastającej w Warszawie lat osiemdziesiątych i przekonanej, że „naszą cechą narodową jest miłość do książek”. Czy naprawdę jest gorzej? Czy po prostu prowadzone dzisiaj badania są dokładniejsze, a my bardziej się nimi przejmujemy? Warto przeczytać „Szwecja czyta. Polska czyta”, by przekonać się, że połączenie działań odgórnych, oddolnych i lokalnych naprawdę jest skuteczne. Tylko nie wszystkich naraz.”


Kup książkę w sklepie internetowym w promocyjnej cenie.

Publikacja dostępna jest również w formie e-booka.