10 powodów, dla których Szwedzi chodzą do bibliotek, a Polacy do kościoła
Anna Dutka na blogu recenzentka.blox.pl poleca książkę Agaty Diduszko- Zyglewskiej i Katarzyny Tubylewicz Szwecja czyta. Polska czyta.
"Elitaryzm
Powtarzającą się kwestią, do której nieustannie odwoływali się rozmówcy Katarzyny Tubylewicz to demokracja. Dla każdego w Szwecji oczywistym jest, że dostęp do literatury jest prawem każdego mieszkańca, a obowiązkiem władz jego realizacja i zwiększanie oferty dla wszystkich bez względu na pochodzenie, płeć, wykształcenie. I jak słusznie zauważyła Katti Hoflin, to dlatego szwedzka minister kultury Alice Bah Kuhnke odpowiada również za sprawy demokracji. Bo sprawą demokracji jest to, czy w danym kraju każdy w jednakowym stopniu ma szansę na kontakt z kulturą. Im dłużej przyglądam się życiu literackiemu w Polsce, tym silniejsze mam przekonanie, że imprezy literackie w pierwszej kolejności organizuje się dla organizatorów, potem dla ich gości, w następnej kolejności dla władz, potem dla ich znajomych, a na szarym końcu dla nas, zwykłych miłośników literatury. Pamiętam jak Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie organizowało spotkanie z Joanną Bator, Olgą Tokarczuk i Ziemowitem Szczerkiem. Zaraz po podaniu na stronie internetowej informacji o wejściówkach na wydarzenie przyszłam do MCK, ale po to, żeby dowiedzieć się, że już ich nie ma. Gdy wchodziłam na galę Nagrody Conrada uderzył mnie komentarz jednej pani, która czekając na wejście na salę powiedziała: kolejna impreza dla wybranych. I rzeczywiście tradycją jest organizowanie wydarzeń, podczas których pula zaproszeń idzie do wybrańców, na których czekają najlepsze, zarezerwowane miejsca. O tym, jaki to komfort siedzieć na miejscu dla wybranych mogłam się przekonać podczas tegorocznej gali wręczenia Nagrody Conrada, siedząc w drugim rzędzie niemal na wyciągnięcie ręki od przemawiającego Jonathana Franzena. I proszę mi wierzyć, że z tej perspektywy lepiej i słychać, i widać. Gdy należy się do grona stale uprzywilejowanych można łatwo stracić perspektywę i żyć w złudnym przekonaniu, że wydarzenia literackie są tak dobrze organizowane, że tylko opór społeczeństwa sprawia, że nie biorą w nich udziału. A ja myślę, że nie biorą w nich udziału osoby dla których zabrakło miejsca, bo nie są w puli uprzywilejowanych, nie biorą w nich udziału osoby starsze, dla których dużym wysiłkiem jest stanie przez dłuższy czas, nie biorą w nich udziału osoby poruszające się na wózku, które nie wdrapią się po schodach do pomieszczeń w Pałacu pod Baranami, nie biorą w nich udziału osoby niesłyszące, bo nikt nie tłumaczy wydarzeń na język migowy, nie biorą w nich udziału osoby niedowidzące, bo nikt nie dba o oznaczenie dostępu do pomieszczeń i instytucji w języku Braille’a (wyjątek Arteteka), nie biorą w nich udziału osoby niewychodzące z domu, bo mało kto tworzy archiwum spotkań z nagranymi filmami lub podcastami, nie korzystają z nich właściciele psów, bo tylko nieliczne miejsca są przyjazne dla ludzi ze zwierzętami (np. Pauza in Garden), nie bierze w nich udziału tzw. trudna młodzież, bo nie kieruje się do niej wydarzeń literackich. W odczuciu Stefana Ingvarssona 'w Polsce silne są elitaryzm i przekonanie, że istnienie ciemnych mas to jakieś prawo przyrody, że tak zawsze było i będzie, że to normalne w każdym społeczeństwie'. W Szwecji, jak dodaje 'nie ma takiej perspektywy'."
Zamów książkę w gwiazdkowej, promocyjnej cenie w sklepie internetowym wydawnictwa.