Opis książki
Jak pisze Elizabeth Kolbert: „Tempo zjawiska, któremu nadaliśmy mdłą nazwę globalne ocieplenie, jest tak wielkie, że dysponujemy tylko kilkoma porównywalnymi przykładami z historii Ziemi – ostatnim z nich jest kładące kres panowaniu dinozaurów uderzenie asteroidy sprzed sześćdziesięciu sześciu milionów lat”. Uderzenie meteorytu wywołało tzw. wymieranie kredowe, podczas którego z powierzchni ziemi zniknęło siedemdziesiąt pięć procent gatunków. Wówczas nikt po nich nie płakał, na ich miejsce pojawiły się następne, jednak dziś w dobie antropocenu, gdy do zaniku bioróżnorodności na masową skalę, przyczynia się człowiek, paradoks polega na tym, że choć do kataklizmu doprowadzamy, nie chcemy się z rolą barbarzyńców pogodzić.
Mało kto już kwestionuje, że zmierzamy ku katastrofie klimatycznej, która zagraża istnieniu wszystkich – ludzkich i nieludzkich – mieszkańców planety; temat ten stał się przedmiotem szerokiej publicznej debaty, wychodząc poza wąskie grono aktywistów ekologicznych, których jeszcze niedawno traktowano z dobrotliwym pobłażaniem. Pod białym niebem Elizabeth Kolbert, laureatki Pulitzera, jednej z najważniejszych reporterek zajmujących się problematyką ekologii, to książka, która proponuje konkretne, systemowe rozwiązania, jakie powinny podjąć rządy, by uratować jeszcze co się da. Zapewne dlatego dziennik „The Washington Post” uznał ją za jedną z 10 najważniejszych książek 2021 roku, na swoją listę najistotniejszych tytułów ubiegłego roku wpisał ją również Barack Obama.
Autorka nie pozostawia złudzeń: nie ma odwrotu z drogi regulacji natury. Naturalna natura już nie istnieje; jedyne, co możemy robić, to naprawiać raz wyrządzone szkody – nie tyle kontrolować naturę, co wprowadzić k o n t r o l ę kontroli natury. Pod białym niebem to historia pewnej spirali „książka o ludziach próbujących rozwiązać problemy wywołane przez ludzi próbujących rozwiązać problemy”. Nie zawsze w sposób skuteczny. Znajdziemy tu przykłady kompletnie chybionych projektów. Chociażby odwrócenie biegu rzeki Chicago, które w zamyśle miało zatrzymać spływanie nieczystości do miasta i jeziora Michigan, nie tylko spowodowało, że ścieki zaczęły trafiać drogą wodną do miasta St. Louis, a potem Zatoki Meksykańskiej, lecz również zaburzyło równowagę hydrologiczną dwóch trzecich obszaru Stanów Zjednoczonych, co wywołało gigantyczne szkody ekologiczne. Z kolei zarybienie Wielkich Jezior karpiem inwazyjnym, który miał oczyścić środowisko z wodorostów uniemożliwiających pływakom i łodziom dostęp do wody, spowodowało wyginięcie niemal wszystkich innych gatunków zamieszkujących jeziora. Natomiast rozprzestrzenienie się w Australii, importowanych z Ameryki Południowej, trujących ropuch ag, które w teorii miały walczyć z larwami żuków żerującymi na trzcinie cukrowej, doprowadziło do wytrzebienia licznych zjadających ropuchy zwierząt „Tak jak karpie inwazyjne są problemem w Stanach Zjednoczonych, bo nic nie chce ich zjadać, tak agi stanowią problem w Australii, bo wszystko chce je zjeść” – pisze Kolbert. Ropuchy agi zdziesiątkowały populacje krokodyli, waranów czy niełazów północnych. Obecnie pracuje się nad zmianą genomu ag, tak żeby przestały być trujące.
Mimo wszystko lektura Pod białym niebem pozwala sądzić, że nie wszystko jeszcze stracone. Kolbert opisuje historie pełnych zaangażowania zapaleńców, którzy z niesłabnącą wiarą robią wszystko, by ocalić ginące gatunki i wpłynąć na klimat, chociażby opracowując technologię zakopywania dwutlenku węgla pod ziemią czy równoważąc jego poziom przez rozproszenie w atmosferze cząsteczek siarki. Gdyby ten ostatni projekt się powiódł, żylibyśmy w bezprecedensowym świecie, w którym niebo straciłoby błękit i stało się białe. Wprowadzanie w życie działań naprawczych, jak pisze Elizabeth Kolbert – „zależy od decyzji politycznych. Można mieć nadzieję, że będą one podejmowane sprawiedliwie, z myślą zarówno o ludziach obecnie żyjących, jak i o przyszłych pokoleniach – ludzi i nieludzi”.