Ten numer „Krytyki Politycznej” to niemal same obrazy. Uchylamy na chwilę hegemonię tekstu i zamieniamy się w oglądaczy. Docieramy do sedna rzeczy poprzez wizualność. Myślimy okiem, spekulujemy spojrzeniem. Wiem, że mówiąc o zniesieniu na chwilę hegemonii tekstu, mylę się – tekst już dawno utracił hegemonię i nawet on zamienił się w obraz płynący po ekranach naszych komputerów. Stajemy wobec rozmaitych obrazów i często jesteśmy wobec nich bezradni, nie umiemy się bronić przed ich perswazyjną siłą.
Dzisiaj, w sytuacji demokratycznych wolności, to obrazy najczęściej padają ofiarą cenzury. Nie aresztuje się już tekstów, aresztuje się i oskarża obrazy. Często dlatego, że bywają „za mocne”, szokujące, bluźniercze. Z tego powodu oskarżono Dorotę Nieznalską, występuje się przeciw projektowi Joanny Rajkowskiej budowy minaretu w Poznaniu.
Jednym z zadań tego numeru jest „otwieranie” – podzielenie się kodem dostępu. Czym jest kod dostępu? Kompetencją obrazowania i pisania. Kim są owi niedopuszczeni, którym odmawia się dostępu do sfery publicznej? To ci, którzy tej kompetencji nie mają, np. robotnicy budowlani albo emigranci. Nie wolno im mówić wprost – tylko przez fantazje elit, np. poprzez serial o emigrantach w polskiej telewizji „Londyńczycy”. Milczą ci, co nie mają dość giętkiego i kompetentnego języka, by opowiedzieć o swoim doświadczeniu i tym samym uczynić je wartym wysłuchania. W tym numerze „Krytyki Politycznej” mówią ci niekompetentni – robotnicy budowlani i sprzątaczki. Opowiadają o swojej pracy rysunkami. Nie liczy się ich kompetencja językowa (obraz jest językiem), nie wymaga się od nich pięknych obrazów czy literackiego języka. Mówią tak, jak potrafią. Co zresztą dotyczy również kompetentnych, erudycyjnych elit – one też mówią tak, jak potrafią.