Są to, z jednej strony, bardzo tęczowe, barwne, kolorowe sztuki, w których jest nieposkromiona fantazja. Z drugiej strony, nagle pojawia się w nich niesamowite poczucie melancholii, śmierci, utraty. Z pewnością jest to sytuacja, gdzie jest to melancholia pokryta brokatem - mówi Witold Mrozek w rozmowie z Martą Perchuć-Burzyńską dla radia TOK FM o zbiorze "Teo. Dramaty".

Odejście Pawła było bardzo nagłe i z pewnością było wielkim ciosem. Wiadomo, że sformułowanie "człowiek-instytucja" jest wyświechtane, ale ciągle nie mamy lepszych słów, żeby opisać kogoś, kto zarówno wprowadzał do teatru języki związane z zupełnie inną queerową wrażliwością, ale też jego działalność wcale się do tego nie ograniczała. Łączył w bardzo ciekawy sposób perspektywę dużej erudycji literackiej, otwartości na literaturę, z wrażliwością na ciało. (...)

Zebraliśmy te teksty z czegoś, co kiedyś nazwalibyśmy rękopisem, a było szeregiem rozproszonych maili. Paweł pisał bardzo szybko, intensywnie, co może zaskakiwać, bo dramaty te, jak na dzisiejsze czasy są bardzo długie, literackie. Często dzielił się na bieżąco z przyjaciółmi tym, co powstaje. Z tych szkiców udało nam się ustalić to, co chciał napisać.

Cała rozmowa do wysłuchania na stronie radia TOK FM.