To dziwne festiwale, stwierdza autor, gdyż „wypchnięto je ze zbiorowej pamięci”. Nie zaprzeczam. Nazwy tych festiwali kojarzą się dzisiaj z estradowym obciachem oraz peerelowskim konformizmem. Nawet radia żerujące na nostalgii słuchaczy nie nadają wylansowanych tam hitów, a wypromowane na kołobrzeskich i zielonogórskich scenach gwiazdy zbiorowo milczą. Natomiast debiutujący na tych imprezach artyści zaskakująco często wypierają ów fakt ze świadomości. Bez dwóch zdań: festiwale zakażone. Zakażone niepamięcią, wstydem, lekceważeniem. Dla jasności: nie byłem na żadnym z nich ani być nie chciałem, bardzo mgliście pamiętam jakieś transmisyjne urywki. Ale przecież nie o taki rodzaj niepamięci Żurawieckiemu idzie.

Waldemar Kuligowski na łamach „Czasu Kultury” recenzuje książkę Bartosza Żurawieckiego „Festiwale wyklęte”, której autor przybliża nam historię festiwali piosenki w Zielonej Górze i Kołobrzegu.

Kogo tam nie było?! W jury zasiadali w kolejnych latach Władysław Szpilman (także w 1968 roku), Irena Santor, Czesław Niemen i Krystyna Prońko. Swoje kariery dyskontowali Czesław Niemen, Maryla Rodowicz, Anna German, artyści Piwnicy pod Baranami, Alicja Majewska, Halina Frąckowiak, Tadeusz Nalepa (który dyskontował w 1987 roku). Debiutowali albo prawie zaczynali: Michał Bajor, Janusz Panasewicz (siedemnastoletni), Grażyna Łobaszewska, Małgorzata Ostrowska, Urszula Kasprzak (dzisiaj po prostu Urszula, laureatka Złotego Samowara), Felicjan Andrzejczak (za chwilę w Budce Suflera), Grzegorz Markowski (za momencik w Perfekcie), Maria (teraz Majka) Jeżowska, Mieczysław Szcześniak, Kayah (o „demonicznych inklinacjach”, jak pisano), zespoły Bajm, Banda i Wanda, Lombard…(...)

Podoba mi się także gra z pojęciem „wyklęte”. Słowo napompowane do granic pęknięcia, nadużywane w rejestrze napuszonej nowomowy warto i trzeba odnosić do spraw innych niż te rzekomo narodowe. Żurawiecki z wdziękiem słowo to przejmuje i odsysa szkodliwą tkankę.

Całą recenzję można przeczytać na stronie „Czasu Kultury”