Karolina Sulej rozmawia w "Wysokich Obcasach" z Emily Witt o jej książce Seks przyszłości

Miałam zestaw reguł, które uznałam za swoje, i nie zastanawiałam się dlaczego. Brzmiały: jestem heteroseksualna, szukam męża, nie lubię teatralnego seksu, nie oglądam pornografii, brzydzi mnie otwarte mówienie o seksie, eksperymentowanie z liczbą partnerów, otwartość związku uważałam za dowód nieporadności życiowej, a samotną kobietę bez dzieci – za chodzący obraz nędzy i rozpaczy.

Kobieta, która nie zakłada rodziny, kulturowo znajduje się w najgorszej sytuacji. Kiedy patrzy w przyszłość, widzi tylko smutek. Bo powiedz: kiedy ostatnio natknęłaś się na przykład starszej, samotnej, szczęśliwej, godnej pożądania i pożądającej kobiety? Zakodowało mi się w głowie zdanie Bridget Jones, kiedy mówi, że jeśli nie znajdzie miłości, to umrze samotnie, a jej ciało zjedzą psy. To śmieszne, ale też przerażająco precyzyjne w opisie naszych lęków. Nie umiemy się cieszyć spotkaniem z fajnym człowiekiem, rozluźnić się, bo cały czas kalkulujemy: czy warto w niego inwestować czas? Ile mu dać?

Postanowiłam więc napisać książkę o współczesnych związkach. Chciałam spojrzeć w przyszłość bez lęków, bez oczekiwań.