Carolyn Steedman poszła uniwersytet w 1965 roku. Dowiedziała się tam, co historycy, socjolodzy i psychoanalitycy piszą o ludziach z klasy robotniczej. Że nie mają oni życia wewnętrznego, że ich poczciwa kultura się nie zmienia, że są masą o jednolitym doświadczeniu, że robotnicze matki to posągi heroizmu.

Steedman została profesorką. I postanowiła napisać książkę o sobie i swojej rodzinie.

Ale nie taką, która zgrabną opowieścią oswoi klasową inność. Tylko taką, która zakłóci, stawi opór, pozostawi bez puenty. Będzie mówiła o rzeczach, konkretnych przedmiotach, ale też o strukturach i rolach w dramacie rodzinnym. Powtarzała motywy, wkładała palec w rany, kręciła się w kółko.

Pełną treść wpisu Aleksandry Paszkowskiej, tłumaczki "Pejzażu dobrej kobiety", znajdziecie na jej koncie instagramowym.