Marta Abramowicz w rozmowie z Emilią Padoł dla wiadomości.onet.pl opowiada o swojej książce Zakonnice odchodzą po cichu.

"Czy byłe siostry zakonne potrafią jeszcze wierzyć?

Wyjście z zakonu dla wszystkich bohaterek oznaczało całkowitą zmianę dotychczasowego życia. Większość pozostała wierząca, choć ich wiara ma różne odcienie. Nie wierzą jednak w Kościół, uważają, że jako instytucja jest daleki od myśli Chrystusa.

Co ciekawe, część z nich to katechetki. I wszystkie powiedziały mi, że religia powinna zostać wyprowadzona ze szkół, że powinny na nią chodzić tylko chętne osoby, nawet jeśli byłoby ich mniej.

W czasie lektury Pani książki uderzyło mnie, że siostry, będące tak mocno dyskryminowaną w Kościele grupą, robią sobie wzajemnie ogromną krzywdę. Solidarność kobieca w zakonie – przynajmniej w tym pionie hierarchicznym, bo być może zakonnice na tych samych poziomach jeszcze się wspierają – chyba zupełnie nie działa. Zmuszanie swoich podwładnych do wielogodzinnej, ciężkiej pracy, wymuszanie skomplikowanych technik mycia toalet, zabranianie prania habitów częściej niż dwa razy do roku – i to tylko ręcznie…

To ostatnie akurat po części wnika z tego, że starsze siostry przełożone obawiają się nowości takich jak pralka, co bywa naturalne. Tyle że one mają władzę absolutną – ich trudności odbijają się na życiu zakonnic. Dlaczego tak się dzieje? W zasadzie nie ma opracowań dotyczących życia sióstr zakonnych w drugiej połowie XX wieku. Więcej wiemy o zakonnicach w średniowieczu dzięki książkom Małgorzaty Borkowskiej.

muras muras muras muras

Oczywiście matki generalne są odpowiedzialne za to, jak kształtują swoje zgromadzenia. Jednak z drugiej strony jestem daleka od przypisywania im całkowitej winy, bo one pozostają jednak ofiarami patriarchalnego systemu Kościoła. Nie mogą same podjąć żadnej wiążącej decyzji, bo kobieta w Kościele nie podejmuje takich decyzji. Kiedy Sobór Watykański II dokonywał rewolucji w życiu zakonów, nie zaproszono tam sióstr, choć stanowiły one wtedy 80 proc. całej społeczności zakonnej na świecie. Dotąd jest ich o 500 tys. więcej niż braci i księży zakonnych.

Jednak problem jest szerszy i nie wiem, czym wytłumaczyć fakt, że polskie zakonnice żyją jak w latach 50., choć siostry na Zachodzie i zakonnicy w Polsce przeszli tę posoborową rewolucję. Zakonnice w innych krajach próbują coś zmieniać. Te amerykańskie obrały kurs nie do końca zgodny z oczekiwaniami Kościoła, poparły Obama Care, czyli bezpłatną opiekę zdrowotną dla najbiedniejszych, walczą o prawa kobiet, nie potępiają aborcji (choć oczywiście nie opowiadają się za nią), ani związków homoseksualnych, bo starają się rozumieć ludzi. Za tę niezależność i niepokorność wysłano do nich kilka wizytacji z Watykanu i nałożono "kuratora" – biskupa, który kontroluje to, co dzieje się w zgromadzeniach żeńskich w USA."

Książka dostępna jest w promocyjnej cenie w sklepie internetowym lub w wersji elektronicznej tutaj