Polacy to minogi bez kręgosłupów

Michał R. Wiśniewski w wywiadzie dla Przemysława Guldy z gazeta.pl opowiada o swojej najnowszej książce God hates Poland.
"Twoja powieść rozgrywa się w świecie nieprzystającym do naszego: niby jest identyczny, a jednak inny. Co to za świat, który stworzyłeś? Gdzie on istnieje i kiedy?
- Tak, drobne zmiany mogą wywoływać efekt doliny niesamowitości. To nasz świat, tu i teraz, tzn. rok temu. Tylko go sobie trochę ubarwiłem, żeby był fajniejszy. Taka fantastyka najbliższego zasięgu. Zresztą bardzo zabawne jest, że często czytelnik nie wie, co dokładnie jest zmyślone, a co istnieje naprawdę. Przy mojej pierwszej książce, „Jetlag”, spotkałem się z odbiorcami przekonanymi, że furrysi [osoby przebierające się w zwierzęce futra, czasem także kopiujące zachowania zwierząt - przyp. red.] to wytwór mojej wyobraźni. Zabawniej jest jeszcze, kiedy coś zmyślę, a za tydzień to staje się prawdą. Ostatnio na Twitterze zaczął mnie obserwować japoński robot Toyoty, taki plastikowy chłopiec, bo przeszukując sieć zauważył, że coś o nim na Twitterze napisałem. Szaleństwo.
W „God Hates Poland” pojawia się również kilka interesujących rozwiązań. Zacząć trzeba od animatroników. Czy potrzebujemy ich, bo jesteśmy tak samotni i tak bardzo nie umiemy związać się z innymi ludźmi?
- Animatronik, czyli ruchoma kukła-android, jest tylko eleganckim frontem dla automatu. W McDonaldach pojawiły się już maszyny, za pośrednictwem których można sobie zamówić hamburgera, płacąc kartą, bez konieczności obcowania ze sprzedawcą - człowiekiem. Znam osoby, które się z tego cieszą, bo starają się unikać zbędnych kontaktów. Nie wiem, czy to kłopot współczesności. Odnoszę wrażenie, że przeróżne problemy istniały od zawsze, tylko nie były zdiagnozowane. Nie jest tak, że sporo moich znajomych korzysta z pomocy psychiatrów albo psychologów, bo współczesne trzydziestolatki szczególnie często zapadają na różne depresje i inne takie. To po prostu poprzednie pokolenia nie zostały przebadane. Podobnie jest z samotnością. Kiedyś odludek mieszkał za wsią, albo w chatce w lesie. Dziś może spokojnie funkcjonować, budując relacje w sposób, który nie sprawia mu przykrości i nad którym ma kontrolę. Czyli przez internet. Inna sprawa, że ludzie ufają bardziej maszynom, bo wydają się niezawodne i bardziej kompetentne. Jechałem ostatnio Uberem, czego bym sam w życiu nie zrobił, ale zabrałem się ze znajomą, która jest jego wielką fanką. I jako jeden z powodów wymieniła wygodną apkę na telefon, dzięki której nie musi użerać się z osobami przyjmującymi zgłoszenia.
Maszyny oczywiście są niedoskonałe, ale to niedoskonałość zupełnie różna od ludzkiej. Mnie ludzka ułomność rozczula. Przerzucę się na automaty, jak nauczą się żartować:Pan Michał Wiśniewski? Myślałem, że ma pan czerwone włosy! Ha ha! Hm, w sumie taki dowcip zrobił mi bot Empiku, który utworzył podstronę tego bardziej znanego Wiśniewskiego i doczepił mu do dorobku moją powieść..."