W koncepcji Macy i Johnstone’a podoba mi się jeszcze jedno: proponowane przez nich poszerzone rozumienie aktywizmu. To kolejny element, który służy uwolnieniu się od wyrzutów sumienia, a jednocześnie odbudowaniu poczucia własnej sprawczości - pisze Patryk Szaj z portalu ArtPapier w recenzji książki "Aktywna nadzieja".

Bo właśnie – Aktywna Nadzieja to raczej praktyka niż pojęcie o jasno zdefiniowanych właściwościach; coś, co robimy, a nie coś, co "posiadamy". W tym sensie, jak utrzymują osoby autorskie, przypomina ona tai chi: proces, w którym się znajdujemy i który możemy zastosować do każdej sytuacji (swoją drogą, wydaje mi się, że ze względu na to niefetyszyzowanie nadziei lepiej byłoby oddawać ją po polsku za pomocą małych liter). Książka jest właściwie swego rodzaju przewodnikiem po tej praktyce. Nie tylko identyfikuje podstawowe kroki, jakie należy wykonać ku aktywnej nadziei, ale też proponuje szereg ćwiczeń medytacyjnych do samodzielnego lub grupowego wykonania. Te ostatnie pozwalają nam, o ile damy sobie szansę na ich wypróbowanie, oswoić się z propozycją Macy i Johnstone’a, a także utrwalić ją we własnym życiu. (...)

Aktywną Nadzieję można określić jako pochwytywanie inspirującej wizji Wielkiego Zwrotu i odnajdywanie odwagi na wcielanie jej w życie – zarówno na poziomie indywidualnym, jak i, poprzez budowanie szerszych grup wsparcia, kolektywnym. Żeby jednak to "zadziałało", zdaniem Macy i Johnstone’a potrzeba nam czegoś jeszcze: poszerzenia perspektywy. Chodzi zarówno o odejście od modelu indywidualnego „ja” na rzecz bogatszego doświadczenia wspólnoty, jak i o osadzenie naszego działania w szerszych ramach czasowych. Wszystko to razem osoby autorskie nazywają "Praktyką Ponownego Połączenia". To kolejny element zbliżający "Aktywną Nadzieję" do debat toczących się w obrębie humanistyki środowiskowej, które często odwołują się do niezachodnich wzorców myślenia opartych na innych – raczej relacyjnych niż indywidualistycznych – ontologiach. Macy i Johnstone także to robią, kojarząc Praktykę Ponownego Połączenia z buddyjską bodhićittą. (...)

W koncepcji Macy i Johnstone’a podoba mi się jeszcze jedno: proponowane przez nich poszerzone rozumienie aktywizmu. To kolejny element, który służy uwolnieniu się od wyrzutów sumienia, a jednocześnie odbudowaniu poczucia własnej sprawczości. Jeśli nie odnajdujemy się w protestach ulicznych, możemy pisać książki. Jeśli pisanie książek nie jest dla nas, możemy rozmawiać o zmianach klimatu ze znajomymi. Jeśli czujemy, że rozmowy to za mało, możemy włączyć się w działania organizacji pozarządowych. Liczy się to, abyśmy wykorzystywali naszą wiedzę, doświadczenia, umiejętności, sieci kontaktów i chęć uzdrowienia świata w sposób, który będzie dobry nie tylko dla "świata", ale i dla nas.

Cała recenzja dostępna jest na stronie portalu ArtPapier.