Paweł Goźliński i Michał R. Wiśniewski w rozmowie w Dwutygodniku o God Hates Poland i o Dziadach

PAWEŁ GOŹLIŃSKI: Kiedy czytałem God Hates Poland i myślałem o tym, co sam pisałem w Dziadach, przyszło mi do głowy, że jednak to prawda: świat się skończył, tylko nie zauważyłem kiedy.

MICHAŁ RADOMIŁ WIŚNIEWSKI: Mało kto to zauważył. W książce bawię się tym pomysłem, ale przecież w rzeczywistości ludzkość znajduje się trochę w pozycji Kojota z kreskówki braci Warner. Już wybiegł za skraj urwiska, już fajta nogami w powietrzu, ale jeszcze się nie zorientował i nie spadł. Jest cały nurt takiego ekologicznego pesymizmu, jego rzecznikiem jest np. Paul Kingsnorth z projektu Dark Mountain, wedle którego jest już za późno, żeby powstrzymać katastrofę. Z jednej strony mamy więc ludzi, którzy uważają, że koniec świata, jaki znamy jest nieunikniony, z drugiej masę denialistów klimatycznych, którzy po prostu zamykają oczy i uszy i śpiewają „lalala”. Ale nie jesteśmy w kreskówce i grawitacja nie będzie czekać, aż otworzymy oczy; spadniemy tak czy siak. Jak powiedział Dick, którego zresztą zacytowałem w Jetlagu, „rzeczywistość to jest to, co nie znika, kiedy zamkniemy oczy”, ale ludzie chyba zupełnie się z nim nie zgadzają, myślą, że zamknięcie oczu eliminuje wszystkie problemy. Jeśli nie pójdziesz do lekarza i się nie zbadasz, to nie będziesz chory. Taki kot Schrödingera.


 

Kup książkę w promocyjnej cenie na stronie internetowej wydawnictwa.