To książka o tym, jak podstawowe założenia libertarianizmu, mówiące o tym, że państwo powinno być ograniczone do absolutnego minimum, a jego jedyną rolą powinna być podstawowa ochrona życia, własności i wolności człowieka, zderzają się z rzeczywistością - mówią Łukasz Pawłowski oraz Piotr Tarczyński z "Podkastu amerykańskiego" o książce Matthew Hongoltz-Hetlinga "Niedźwiedzia przysługa".

P. T.: Przekład tytułu jest kreatywny, ale mnie się bardzo podoba, bo cała ta książka jest o licznych niedźwiedzich przysługach, jakie wyświadczają jedni ludzie drugim przekonani, że czynią im dobrze, a robią wręcz przeciwnie. (...)

Ł. P.: Grupka libertarian wymyśliła sobie, że są rozbici po całym kraju, w związku z czym nigdzie nie odgrywają ważnej politycznej roli, ale jeśliby zebrali się w jednym miejscu, gdzie stanowiliby może nawet nie większość, ale silną, zjednoczoną grupę, to mogliby wywierać wpływ na decyzje podejmowane w tym miasteczku - obcinać budżet, obniżać podatki, eliminować ich zdaniem niepotrzebne usługi. Wydawało się, że to dobry pomysł, bo przyda im politycznej siły i wreszcie będą mogli pokazać, jak ich idee działają w praktyce, a tym samym przekonać ludzi do tego, że libertarianizm się sprawdza. A jak sprawdzi się w jednym miasteczku, to może sprawdzić się na poziomie stanu, i tak dalej, aż do poziomu kraju. No i nie wyszło. (...)

P. T.: To przekonanie, że każdy najlepiej o siebie zadba, każdy wie, co jest dla niego dobre, że rynek wszystko ureluguje, okazuje się, tak jak w Grafton, błędne. Ostatecznie cierpią, na przykład zmarginalizowane kobiety o skromnych dochodach żyjące na głębokiej prowincji. Brak przepisów, obcinanie regulacji i wolna amerykanka oraz przekonanie, że każdy może na swojej posesji robić co chce, powoduje, że niedźwiedzie się rozbestwiają i zaczynają rządzić miasteczkiem. (...)

Cała rozmowa do wysłuchania na stronie "Podkastu amerykańskiego".

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.