Już w l. 1990-tych irlandzki kościół próbował skończyć z tuszowaniem nadużyć seksualnych w swych szeregach — skończyło się szlabanem ze strony papieskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa - pisze Olgierd Rudak z czasopisma "Lege Artis" w recenzji książki Marty Abramowicz "Irlandia wstaje z kolan".

Pierwsze, dość nieśmiałe zmiany zaczęły się pojawiać w l. 70-tych ubiegłego stulecia — liberalizacja skończyła w 1979 r., a to wskutek papieskiej wizyty Karola Wojtyły, która przekonała Irlandczyków (hierarchów, polityków, ale też znaczną część społeczeństwa), że to nadzwyczajny kraj, przed którym stoi nadzwyczajna misja, więc potrzeba jeszcze troszkę wzmożenia; wstrząsające: już w l. 1990-tych irlandzki kościół próbował skończyć z tuszowaniem nadużyć seksualnych w swych szeregach — skończyło się szlabanem ze strony papieskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa, która dostrzegła, iż upublicznianie zarzutów seksualnych nadużyć, w tym pedofilii, oznacza pogrążenie reputacji kościoła, zatem kwestie karania i dyscyplinowania księży powinno pozostawić się władzom kościelnym. (...)

Irlandzkie kobiety były dobytkiem, czy jednak podmiotem praw? Na pewno do lat 70-tych kobiety były właściwie poważnie ograniczone w zdolności do czynności prawnych i podlegały nadzorowi mężczyzn (kobiety zamężne kurateli ze strony mężów), nie mogły zaciągać zobowiązań, ale dla odmiany mąż mógł bez pytania żony sprzedać wspólny dom lub wywalić ją na zbity pysk; ustawowy zakaz pracy mężatek (marriage bar) zniesiono chyba najpóźniej z wszystkich "cywilizowanych" państw (w 1973 r.). (...)

Generalnie "Irlandia wstaje z kolan" to naprawdę bardzo dobra książka — warto przeczytać, nawet jeśli ktoś nie zamierza się zgadzać z wszystkimi spostrzeżeniami, lub też pragnie po swojemu interpretować pewne fakty.

Cała recenzja dostępna jest na stronie czasopisma "Lege Artis".