Gazeta.pl: Największą obelgą jest dziś powiedzieć kobiecie, że jest brzydka

Katarzyna Kazimierowska dla Gazeta.pl () rozmawia z autorką książki Dlaczego miłość rani Evą Illouz.
Mówi pani, że takie poliandryczne związki mogą tworzyć ludzie, którzy nie mają potomstwa. Czy takie związki są nieodpowiednie dla wychowywania dzieci?
- Tu trzeba zapytać o stabilność i trwałość takiego związku. W opiece i wychowaniu dziecka najważniejsze są stabilność i kontynuacja, nie zmiana. Dziecko może mieć wielu opiekunów, ale muszą być oni stali. W wielu grupach społecznych na całym świecie opiekun niekoniecznie oznacza rodzica biologicznego. Rodzicem może być ojczym, wujek czy ktoś, kto spełnia konkretną rolę społeczną, jak przyjaciel rodziny. Wystarczy spojrzeć na coraz popularniejsze i często dość mocno złożone rodziny patchworkowe. Dlatego sprowadzanie definicji rodzica do biologii jest bardzo ograniczające. Rozszerzyłabym tę definicję i pozwoliła zaprosić więcej kluczowych dla dziecka postaci, by odgrywały ważne role w rodzinie. Ale jednocześnie uważam, że trzeba postawić taki warunek, że osoby te muszą pozostać stałe w danym momencie rozwoju dziecka, nie mogą się zmieniać.