O postaci Gerarda Wilka oraz książce Zofii Rudnickiej "Gerard Wilk. Tancerz" piszę w "Vivie!" Agnieszka Dajbor:

Zofia Rudnicka w książce „Gerard Wilk. Tancerz" pisze, że taniec Gerarda Wilka, również ten jazzowy, czy rozrywkowy  przykuwał wzrok. Wspaniale kołysał biodrami, co było u niego organiczne. „Jego ruchy wypełniają muzykę, są nasycone zmysłowością i harmonią. Widzę wspaniale zbudowanego mężczyznę, który tańczy z gibkością Latynosa", pisała w swojej książce. (...)

Gerard Wilk to było objawienie w polskim balecie lat 60. i 70. Był wybitnym solistą Teatru Wielkiego, tańczył wspaniale m.in. role „Spartakusa”, Alberta w „Giselle”, Romea w „Romeo i Julii”. Ale tańczył też w teledyskach Ireny Santor czy Piotra Szczepanika, to jego wielkiego przeboju „Kochać, jak to łatwo powiedzieć”. Do piosenek Beatlesów. Baletmistrz w rozrywce? To było w latach 60. coś nowego i nie wszystkim się podobało. (...)

W 1968 roku trafił do zespołu Teatru Wielkiego, w 1970 został solistą. Doceniali go krytycy, kochała publiczność. Spektakle z jego udziałem stawały się wydarzeniami. Był indywidualnością, przyciągał uwagę, pisano, że można podziwiać maestrię, z jaką wykonuje taniec, a zarazem żywiołowość, umiejętność przekazania emocji. (...)

Podobał się też jako mężczyzna. Był piękny, męski, bardzo seksowny. „Wszystko można było w nim podziwiać, nawet sposób chodzenia”– napisała w biografii Gerarda Wilka „Tancerz” jego przyjaciółka, tancerka i choreografka Zofia Rudnicka. Świetnie się ubierał, czasem szokował. Nosił na przykład z upodobaniem skórzany, ciężki płaszcz, który należał kiedyś do oficera Wermachtu. Albo był ekstrawagancki, jak gwiazda rocka. (...)

Cały tekst przeczytać można na stronie dwutygodnika "Viva!".

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.