„Koniec lodu” ma w sobie coś z Hitchcocka

Na portalu ArtPapier ukazała się recenzja książki Dahra Jamaila "Koniec lodu. Jak odnaleźć sens w byciu świadkiem katastrofy klimatycznej".
Patryk Szaj tak opisuje reportaż o topniejących lodowcach:
„Koniec lodu” ma w sobie coś z Hitchcocka: zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. Trzęsieniem ziemi jest opisywane we wstępie otarcie się autora o śmierć, gdy załamał się pod nim most śnieżny łączący dwie szczeliny lodowca Matanuska w Alasce, wskutek czego Jamail runął w przepaść głębokiej historii, docierając do warstw lodu powstałych, zanim na Ziemi pojawili się neandertalczycy. Dziennikarz przeżył tylko dlatego, że partner zdołał go wyłapać. Rosnące napięcie wiąże się natomiast z czymś, co ktoś obdarzony wisielczym poczuciem humoru (specjalność klimatologów) mógłby określić następująco: niedługo nikt już nie zdoła ponieść takiej śmierci, ponieważ nie będzie do tego warunków – wszystkie lodowce Ziemi stopnieją.
Całą, obszerną recenzję można przeczytać tutaj. Zachęcamy także do lektury książki!