3–4 tys. zł na osobę dorosłą zrobiłoby i polskiej gospodarce, i polskiemu społeczeństwu bardzo dobrze. Tak jak zrobił program 500+, twierdzi Rafał Woś, w recenzji książki Guya Standinga "Dochód podstawowy", opublikowanej w Dzienniku Gazecie Prawnej. 

Program 500+, co do zasady – działa dokładnie jak BDP, choć się tak nie nazywa. Podobieństwa są uderzające. Po pierwsze 500+ jest świadczeniem pieniężnym, a nie żadnym „bonem na żywność czy buty”. Po drugie jest prawem, które się człowiekowi należy i nie trzeba nikomu udowadniać, że ma się do niego tytuł. I wreszcie po trzecie: 500+ nie zastępuje innych świadczeń społecznych, lecz jest ich uzupełnieniem. Tym, co odróżnia pięćsetkę od dochodu podstawowego, jest grupa docelowa. 500+ dotyczy „dzieciatych”, podczas gdy dochód podstawowy (taki z podręcznika) objąłby także bezdzietnych. Druga różnica jest taka, że 500+ wprowadził rząd PiS. A rząd ten jest uznawany (moim zdaniem niesłusznie) za władzę o prawicowym profilu ideowym. W związku z tym spora część lewicy ma z pięćsetką wielki problem. 

Całość recenzji znajduje się na stronie Dziennika Gazety Prawnej