Okazało się, że inny świat jest możliwy. Czyli radykalizm ma sens.  To pokazuje, że warto snuć radykalne plany i zgłaszać radykalne żądania. Nie musimy poruszać się małymi kroczkami. Stać nas na wielkie skoki - twierdzi Iwan Krastew, autor książki „Nadeszło jutro. Jak pandemia zmienia Europę”, w wywiadzie opublikowanym na łamach tygodnika Polityka (nr 29).

Jacek Żakowski: Jak się Pan czuje w obliczu pandemii?

Iwan Krastew: Jak ślepcy z powieści Saramago, gdy odzyskali wzrok. Od lat powtarzaliśmy, że wszystko się zmienia, ale w głębi duszy wierzyliśmy, że będzie jak było. A teraz widzimy, że to nie było tylko gadanie o zmianie. Zaczynamy wierzyć, że zmiany są na serio.

Pandemia zmieniła świat?

Otworzyła nam oczy na świat, który zmienił się już wcześniej. Jest taki eksperyment, w którym pokazuje się komuś zdjęcia stada psów i pyta się, co widzi. On wciąż odpowiada, że psy. Gdy po jakimś czasie podmienia się część psów na koty, badany dalej mówi, że widzi psy. Ale jeśli zrobi przerwę, to po powtórzeniu pytania badany zobaczy psy i koty. Pandemia jest taką chwilą zawieszenia, dzięki ktorej zobaczyliśmy koty, które widzieliśmy wcześniej. Odzyskaliśmy wzrok. Przynajmniej częściowo.

I co zobaczyliśmy?

Świat, w którym wszystko jest inne.

Patrzę na polskie wybory: linie podziału są takie same, jakie były. Politycy zachowują się podobnie jak wcześniej. Wyborcy głosują podobnie jak wcześniej. Nawet tematy kampanii i proporcje poparcia bardzo się nie zmieniły...Patrzę na Brukselę. Działa tak samo jak zawsze - wolno, miło, spokojnie, wspierająco, niezbyt skutecznie, cierpliwie...Światowy porządek też jest taki jak wcześniej. Trump walczy z Chinami i Europą. Rosja na tym korzysta. Chińczycy robią swoje...Nie widzę wielkich zmian.

W Polsce od lat mieliście rosnący autorytarny populizm i ostrą polaryzację. Ale większość myślała, że to tylko chwilowa aberracja. Jedne wybory i minie. Poważni ludzie mówili, że 2015 r. był wypadkiem przy pracy. Następne wybory i polityka wróci do racjonalności, współpracy, pragmatyzmu...Podobnie myśleliśmy o Ameryce Trumpa. Pandemia tego nie zmieniła. Tylko uwyraźniła to, co było wcześniej. Zrozumieliśmy, że to nie jest chwilowa aberracja, ale "nowa normalność".  

Dla Unii Europejskiej to też jest koniec miłej stagnacji? 

Tak i nie. Sondaże pokazują, że w całej Europie dominuje rozczarowanie bezczynnością Unii na początku pandemii. Kiedy kryzys się zaczął, państwa zamknęły granice, a ludzie zamknęli się w domach. Bruksela była jeszcze dalej niż przedtem i straciła znaczenie. Zwyciężyła logika izolacji i narodowy egoizm. Ale dzięki temu zobaczyliśmy też, jakie są limity strategii nacjonalistycznej. Ludzie lepiej niż przed pandemią wiedzą, że nie można się zamknąć i odizolować na zawsze. Ani w domu, ani w granicach państwa narodowego. 

Cały wywiad dostępny tutaj