W geście oporu Steedman otwiera drzwi jednego robotniczych szeregowych domków żeby, "pokazać Seabrookowi moją matkę i jej tęsknotę, sprawić, by dostrzegł dziecko z mojej wyobraźni, siedzące przy pustym palenisku i czytające baśń, która mówi, że gęsiarka może poślubić króla". W ten sposób zamierza odzyskać przynajmniej dwie biografie zawłaszczone przez przedstawicieli kultury dominującej – Izabella Adamczewska-Baranowska recenzuje "Pejzaż dobrej kobiety" na swoim profilu Facebookowym "Wchodzę w słowo".

Drugie spostrzeżenie, które zaprowadziło Steedman do biurka, to brak odniesień autorów ludowych historii i robotniczych autobiografii do psychologii. Posługując się psychoanalitycznym studium przypadku (ale ze świadomością, że Freud kładł na kozetce mieszczaństwo; świetny jest fragment zestawiający opowieści małej ulicznej handlarki zieleniną z narracją psychoanalizowanej Dory) i uznając marzenie senne za świadectwo historyczne ("w moich snach to kobieta ma nóż i tylko kobiety potrafią zabić"; "nasze żywienie i utrzymanie okupione jest jej okaleczeniem"), rekonstruuje emocjonalny pejzaż wewnętrzny matki i w nim się przegląda. Prowadzi to niekiedy do bolesnych wniosków, np. konkluzji, że dzieci, którym w młodości wytyka się, że są ciężarem i emocjonalnie szantażuje, odmawiają posiadania potomstwa.

Cały wpis przeczytacie na profilu "Wchodzę w słowo".