Najważniejszymi wartościami dla obrońców pańszczyzny były wolność i własność, ale obie definiowali zupełnie inaczej dla siebie i dla innych. Własność szlachcica uszlachetniała, ale chłopu tylko psuła charakter - pisze Marta Madejska w recenzji książki Adama Leszczyńskiego "Obrońcy pańszczyzny" dla "Dwutygodnika".

Z nową książką Adama Leszczyńskiego "Obrońcy pańszczyzny" ociągałam się najdłużej w obawie przed ciężarem gatunkowym. Okazała się ona jednak fascynującym studium konserwatywnych "think tanków", w których tytułowi obrońcy pańszczyzny publikowali i dyskutowali obficie, nawet o reformie systemu, którego bronili, choć nie po to, żeby go zmienić, tylko żeby wykazać, że zachodzi jakiś ruch w ich izolowanym świecie świetlistych idei. Autor oddaje głos tym, których w tej dyskusji od dawna brakowało. (...)

Najważniejszymi wartościami dla obrońców pańszczyzny były wolność i własność, ale obie definiowali zupełnie inaczej dla siebie i dla innych. Własność szlachcica uszlachetniała, ale chłopu tylko psuła charakter. Wiele folwarków było zadłużonych wskutek złego zarządzania i ogólnej nieefektywności całego systemu opartego na pracy przymusowej, a jednak w konserwatywnych narracjach problem wynikał przede wszystkim z chłopskiego lenistwa i nieporadności. Być może to właśnie najbardziej czyniło panów panami w ich własnych oczach – prawo do ustanawiania obowiązujących definicji. Definicji wolności i własności, przydatności i nieprzydatności, niewolnictwa i pracy, zbrodni i człowieczeństwa.

Cała recenzja dostępna jest na stronie "Dwutygodnika".