Czy jesteś feministyczną psujzabawą, czyli jak skutecznie sabotować patriarchat
Feministyczne psujzabawy, jak zauważa Ahmed, rosną w siłę. Choć droga, którą należy przebyć, aby do nich przystąpić, nie jest usłana różami, lecz stygmatyzacją - pisze Jakub Wojtaszczyk w recenzji książki "Przewodnik feministycznej psujzabawy" dla Vogue.pl.
Autorka czerpie z własnego doświadczenia. Jako kolorowa naukowczyni pisząca o queerowej teorii, a także o regulacjach dotyczących molestowania seksualnego czy o braku rasowej różnorodności w uniwersyteckich strukturach, wkładała kij w mrowisko brytyjskiego systemu edukacji. Nie przysporzyło jej to fanów i fanek. Burzenie zastałych (i zmurszałych!) murów przezroczystego uprzywilejowania, czy to wynikającego z patriarchatu, czy białego feminizmu, zawsze spotyka się z odwetem. Szeroko rozumiany brak różnorodności nazywa się wtedy „tradycją”, a postulaty zmiany – „niszczeniem dobytku poprzednich pokoleń”. Rozdmuchuje się, pisze Ahmed, historię do monstrualnych rozmiarów, by zrzeszyć obrońców i obrończynie starego porządku. Podzielenie się przywilejem budzi opór, a ten paraliżuje i uniemożliwia racjonalne myślenie. Feministyczna psujzabawa jest sama przeciwko wszystkim. Dlatego aby nią zostać, potrzeba samozaparcia i odwagi. (...)
Ahmed postuluje, by feministki, a przynajmniej niektóre z nich, poszły tropem społeczności LGBT+, która odzyskała i wywalczyła dla siebie określenie „queer”, odczytując je na nowo jako emanację radości z bycia różnym. Feministki powinny podobnie zawłaszczyć stereotyp psujzabawy, bo przecież wierzą, że obnażając problem (czytaj: psując niektórym zabawę), doprowadzą do lepszego, bardziej sprawiedliwego świata. (...)
Bycie feministyczną psujzabawą pomaga też znaleźć sobie podobnych i podobne, co niweluje poczucie samotności. Natomiast, jak już wspomniałem, ma to swoją cenę: zobowiązuje do refleksji i dostrzegania światów, których nie zbudowano z myślą o nas. Osoby niebiałe, queerowe, z niepełnosprawnościami – one też siedzą przy tym wielkim stole. Ich głos jest równie – jeśli nie bardziej – niesłyszany, ignorowany, zagłuszany.
Cała recenzja dostępna jest na stronie Vogue.pl.