Szczególnie polecam "Poruszonych" osobom z syndromem oszusta, którym kultura i otoczenie skutecznie wpoiły, że znalazły się w zawodach i przestrzeniach, do których nie mieli prawa wejść. Można się tak czuć - pisze Paweł Bagiński z "Małego Formatu" w recenzji książki Magdy Szcześniak.

W opublikowanej właśnie nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej książce "Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce" Magda Szcześniak zbudowała opowieść o Polsce Ludowej wokół mobilności społecznej i w ten sposób uderzyła w jedno z popularnych założeń przedstawiających socjalistyczny okres w historii Polski jako godny pożałowania czas upadku i degradacji. Ta dominująca narracja z korzeniami w etosie antykomunistycznej opozycji skrystalizowała się w kryzysowych latach 80., przez kolejne dekady skutecznie podkopując próby masowych socjalistycznych i nienacjonalistycznych mobilizacji oraz rozwiązań politycznych. Co więcej, analizowane przez Szcześniak wspomnienia wychodźców z klasy ludowej i hitowe filmy szeroko dyskutowane w prasie pełnią funkcję polemiczną wobec stanowiska Andrzeja Ledera, dotyczącego "prześnienia" powojennej rewolucji społecznej w Polsce (stosunki własności i reforma rolna). Według Szcześniak rewolucja ta wcale nie była prześniona, lecz przytomnie dyskutowana i poddawana refleksji przez cały okres PRL – właśnie w dyskursie o awansie. (...)

Według Szcześniak, odgórna narracja o awansie wytworzona w pierwszym dziesięcioleciu PRL była osadzona w ramach powojennej reorganizacji stosunków klasowych i podkreślała powszechność oraz kolektywność tego procesu w socjalizmie. Awans inicjowało występujące w roli dobroczyńcy państwo, które aktywnie wspierało edukację, zdobywanie nowych kwalifikacji zawodowych i zajmowanie lepszych stanowisk pracy. Jego powszechność polegała na "stworzeni[u] warunków pozwalających na mobilność społeczną mas" migrujących do pracy w miastach lub otrzymujących gospodarstwa rolne w wyniku parcelacji majątku ziemiaństwa oraz na poniemieckich terenach przyłączonych do Polski. Zaś kolektywny charakter tego procesu oznaczał, że poprzez modernizację technologiczną, a także godnościowe dowartościowanie pracy fizycznej awansowały nie tylko jednostki, ale robotnicy i chłopi jako grupy społeczne. W tej perspektywie sprawczość i zaangażowanie jednostki pozostawały niezbędne dla mobilności klasowej, ale awans nie był ograniczony do szczególnych przypadków, lecz stanowił proces przeżywany przez całe wsie, zakłady i klasy społeczne. (...)

Wraz z powojenną przebudową struktury klasowej w Polsce Ludowej dotychczasowe reguły odczuwania właściwe dla klas ludowych, mieszczaństwa i klasy wyższej uległy zderzeniu z nowymi, związanymi z powstaniem takich grup jak inteligencja ludowa, socjalistyczna klasa robotnicza i nowocześni rolnicy. Jak wskazuje badaczka, stan poruszenia wywołany znalezieniem się w "nie swojej" przestrzeni klasowej wymaga pracy nad emocjami w celu dostosowania się do standardów emocjonalnych klas średnich i wyższych. To te ostatnie tworzą przecież kulturę dominującą. Osoba migrująca ze wsi przynosi ze sobą nawyki i dyspozycje właściwe dla klasy pochodzenia, ale w środowisku miejskim niektóre z nich stają się obciążeniem "demaskującym" jej niższą pozycję społeczną. Aby pozbyć się napięcia i poczucia niedopasowania wynikającego z życia w rozkroku między klasami osoby awansujące starają się ograniczyć rozemocjonowanie przeżywane w nowych przestrzeniach i rolach życiowych, ulec zblazowaniu i wtopić się w życie mas miejskich. (...)

Różnorodność źródeł jest wielką zaletą "Poruszonych", gdyż pozwala śledzić przepływy między różnymi polami produkcji kulturowej i daje poczucie zanurzenia w ówczesnych dyskusjach społecznych. Przykład „Tańczącego jastrzębia” jest bardzo charakterystyczny, gdyż autorka omawia też ekranizację powieści z 1977 roku i debaty prasowe wokół obydwu tekstów kultury. Jednak najbardziej inspirujące były dla mnie fragmenty książki oparte na analizie pamiętników. Nie tylko dlatego że z pierwszej ręki pokazują one procesy negocjacji tożsamości i "pracy nad sobą" osób awansujących. Emblematyczne, że źródła te "opowiadają o awansie, a równocześnie są jego przejawem" (str. 110), bo samo pisanie jest praktyką kojarzoną z zajęciami klasy wyższej. W tym kontekście autorka analizuje typową niepewność pamiętnikarzy i pamiętnikarek – lęki dotyczące odbioru ich twórczości przez arbitrów-profesorów oraz konflikty z rodziną, która podważa sens pisania jako obcej klasowo praktyki.

Cała recenzja dostępna jest na stronie "Małego Formatu".