Nie wiecie, co czytać? Agata Diduszko-Zyglewska podpowiada, po jakie książki sięgnąć. Wszystkie tytuły kupicie teraz z 40-procentową zniżką.

„Mam dla Ciebie ciekawą nowinę. Zdecydowałem, że mam już dość wcielania się w rolę agresywnego macho, którym nigdy tak naprawdę nie byłam”. Taki list Susan Faludi dostała od swego ojca Stevena, który po 30 latach braku kontaktu informował ją o tym, że przeszedł zabieg uzgadniania płci i stał się Stefanie. Ojciec Susan był zagubionym na amerykańskiej emigracji Żydem ocalałym z Holokaustu na Węgrzech, czyli w kraju, o którym Eichmann powiedział: „Węgry były jedynym europejskim krajem, który konsekwentnie zachęcał nas do działania”.

Faludi już jako słynna amerykańska dziennikarka postanawia przeprowadzić swoiste śledztwo, żeby zrozumieć wybory, despotyzm, depresję, zniknięcie i powrót swojego ojca – i żeby poukładać własną pogmatwaną tożsamość. Historia Stanów lat 60. i XX-wieczna historia Węgier z faszyzmem rosnącym, pokonanym i powracającym to tło, po którym stąpa się jak po okruchach szkła.

To książka, której nie odkłada się przed ostatnią stroną i przy której się płacze, pomimo tego, że ulubionym narzędziem Faludi jest ironia a nie sentymentalizm. Każda i każdy z was powinien to przeczytać, żeby lepiej zrozumieć, co nam się przydarzyło i co nam się przydarza teraz.

Agnieszka Graff to jedna z najmądrzejszych kobiet, jakie znam. Warto ją czytać, bo ma tę dość wyjątkową w kraju nad Wisłą cechę, że potrafi celnie, długofalowo i precyzyjnie przewidywać, co się wydarzy, w efekcie tego, co się dzieje; a także przemieszczać się w debacie intelektualnej na kolejną planszę gry, kiedy my jeszcze żmudnie zdobywamy punkty na poprzedniej.

Była jedną z pierwszych feministek pierwszego szeregu czasów transformacji, która zaczęła konsekwentnie regularnie i uparcie przekonywać, że „splot dwóch tematów: opieki i emancypacji, macierzyństwa i feminizmu”, to zagadnienie, które trzeba znów sążniście omawiać i to nie na poziomie akademickim, co już się działo, ale na poziomie popularnym i popularyzatorskim.

W związku z tym, w niektórych kręgach uznano, że „Graff została konserwatystką” i „odbiło jej od macierzyństwa”, ale my możemy teraz wyczytać z jej felietonów, jak być matką feministką i nie dostać fioła z powodu nadaktywności – nie dzieci – tylko polskich narodowych demonów, które lubią się sowicie pożywić na matkach Polkach.