Kiedy widzimy ich twarze, nawet jeśli nie pamiętamy nazwisk, sprawiają nam przyjemność - charakterystyczne aktorki drugiego, a nawet piątego planu - pisze Mariusz Szczygieł o bohaterkach książki Rafała Dajbora "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem".

Im poświęcona jest książka, którą ustawiłem do zdjęcia na wezgłowiu łóżka, bo podczytuję o losach artystek, które do swoich filmów angażował Stanisław Bareja. Niektóre nie grały za dużo, nawet do epizodów nie miały szczęścia. Niektóre grały główne role w Teatrze Narodowym. Jednak osadziły nam się w pamięci ze zdaniami, które im napisał Bareja, a które w ich ustach nabrały ogólnonarodowego znaczenia. Np.: „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział” – Hanny Skarżanki, „Tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso mam!” – Barbary Winiarskiej, „Aż do Żoliborza mamy wszystkie sklepy poobrażane” – Wandy Stanisławskiej-Lothe, „Oczko Misia-Rysia…” – Zofii Czerwińskiej, czy „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem” – Barbary Rylskiej.

Ostatnie zdanie jest tytułem książki Rafała Dajbora. To druga część, poświęcona aktorkom u Barei, pierwsza była o aktorach. Chwała wydawnictwu Krytyka Polityczna, że potrafiło spuścić z tonu i wydać książkę, która nie ma na celu podniesienia z posad bryły świata. Zdanie tytułowe pochodzi z ulubionej komedii mojego dzieciństwa „Poszukiwany, poszukiwana”. Pani domu, grana przez Rylską, staje w kuchni i wielkopańskim tonem oznajmia: „Marysiu, niech Marysia poczeka z obiadem na pana”. „Przepraszam, że pytam, ale czym zajmuje się pan?” – pyta Marysia czyli Wojciech Pokora. I w tym momencie padają słowa „Mój mąż? Mąż jest z zawodu dyrektorem”. (...)

Cała recenzja dostępna jest na portalu Facebook.

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.