Wierzących czytelników jej książki powinno niepokoić inne pytanie: o to, czym potrafi stać się instytucja głosząca Ewangelię w sytuacji, kiedy otrzyma do rąk nieograniczoną, niekontrolowaną, totalną władzę nad człowiekiem - pisze Maciej Müller z "Tygodnika Powszechnego" w recenzji książki Marty Abramowicz "Irlandia wstaje z kolan".

Historycznie rzecz biorąc Kościołowi katolickiemu Irlandia zawdzięczała wiele. Ustrzegł on Irlandczyków przed wynarodowieniem i sprotestantyzowaniem pod władzą rządzących wyspą Brytyjczyków. Ochronił ich tożsamość. Ale po uzyskaniu niepodległości wystawił rachunek – zażądał przywilejów i wpływu na życie społeczno-polityczne. Zresztą do niego należały szkoły i szpitale, dysponował zdyscyplinowaną kadrą księży i zakonnic oraz budynkami. Ubogie młode państwo nie mogło – i nie było w stanie – nie skorzystać z oferty. Duchowieństwo katolickie de facto współrządziło państwem przez kilkadziesiąt lat. McQuaid i jego następcy mieli władzę pozwalającą na kształtowanie prawa, blokowanie reform (np. wprowadzenia bezpłatnej opieki zdrowotnej dla młodzieży i kobiet w ciąży) i zabezpieczenie własnej pozycji. Konstytucja głosiła „szczególną pozycję Świętego Katolickiego Kościoła Apostolskiego i Rzymskiego jako stróża wiary wyznawanej przez zdecydowaną większość obywateli”. (...)

Książka Marty Abramowicz pozwala w pełni zorientować się w tym, jak działało „Państwo Kościelne” w Irlandii. Autorka pisze o wpływie Kościoła na kolejne rządy, o opóźnieniach cywilizacyjnych spowodowanych przez ślepe wykonywanie przez polityków poleceń hierarchów. O cenzurze książek i filmów („półkownikami” były publikacje Hemingwaya, Salingera, Faulknera, ale też romanse Barbary Cartland i cykl o Bondzie). Przede wszystkim zaś – o nieludzkiej krzywdzie zadanej dziesiątkom tysięcy „poddanych” Kościoła, głównie kobietom i dzieciom. Oraz o bohaterkach i bohaterach, którzy odważyli się przeciwstawić systemowi i naruszyć jego fundamenty do tego stopnia, że współczesna Irlandia rzeczywiście „wstała z kolan”. (...)

Od lat 90. dominowała teza, że w Polsce dokona się ona na sposób amerykański, czyli pomimo modernizacji społeczeństwa katolicyzm zachowa siłę, a Kościół pozostanie jednym z najważniejszych graczy na scenie społecznej. – Tymczasem polski katolicyzm musi się raczej przygotować na irlandzki model sekularyzacji – uważa ks. Prusak. – Ludzie mający 40 lat i więcej pozostają przy religii, ale polscy nastolatkowie i młodzi dorośli są najszybciej sekularyzującą się grupą w Europie. Społeczeństwo jeszcze niedawno katolickie niebawem może stać się instytucji Kościoła niechętne, a w każdym razie obojętne.

Cała recenzja dostępna jest na stronie "Tygodnika Powszechnego".