Sytuacja w Czechach nie była tak jednoznaczna jak w Polsce. Na ulicach Pragi nie dokonywano publicznych egzekucji - mówi Piotr M. Majewski, autor książki "Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami", w rozmowie z Andrzejem Brzezieckim dla tygodnika "Polityka".

Praga nie była oblegana i bombardowana jak Warszawa w 1939 r. Niemcy wkroczyli do stolicy Czech na mocy, co prawda wymuszonego, ale jednak porozumienia Hitlera z Emilem Háchą. Wciąż istniały czeskie władze. Sytuacja nie była tak jednoznaczna jak w Polsce. Na ulicach Pragi nie dokonywano publicznych egzekucji. Czesi nie lubili Niemców, ale większość społeczeństwa miała przekonanie, że to czeskie władze wzywały do posłuszeństwa i apelowały, by nie robić nic głupiego. (...)

Na początku wojny chciano dokonać zamachu na Adolfa Hitlera, ale być może rzecz się nie udała, bo oficer, który miał odpalić bombę, zawahał się. Może uznał, że byłoby to niehonorowe… Był początek wojny, nikt nie wiedział, jakie czekają polskich obywateli okropności. Potem już tak wysoko postawionych nazistów nad Wisłą nie było. (…) Zamach na Friedricha Wilhelma Krugera - wyższego dowódcę SS i policji oraz sekretarza stanu w rządzie GG - nie powiódł się. Zabito za to Franza Kutcherę w Warszawie. Obaj byli jednak postaciami mniejszego kalibru niż Heydrich. Tego zgubiła też pycha. Uważał, że nikt nie ośmieli się podnieść na niego ręki. (...)

Cała rozmowa do przeczytania w tygodniku "Polityka" (24/2022).

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.