Zaczynając pracę nad książką, nie spodziewałem się jak wiele jest wątków niedopowiedzianych, niedokończonych i urywających się w dziwnych miejscach - mówi Bartosz Jakubowski, autor książki "Zderzenie czołowe", w rozmowie z Karolem Trammerem dla czasopisma "Z Biegiem Szyn".

Jeżeli wczytać się w wyroki sądów obu instancji, to tak naprawdę one uniewinniły dyżurnych ruchu od popełnienia błędów polegających na naruszeniu instrukcji. A więc, co chyba najbardziej przerażające, sąd oczekiwał, że dyżurni zrobią coś, czego instrukcje nie przewidują. 3 marca 2012 r. zapewne pierwszy raz w historii miała miejsce sytuacja, że jeden dyżurny ruchu wskazuje drugiemu, że wyprawił pociąg po innym torze niż faktycznie miało to miejsce. Nikt nie doszedł do tego, dlaczego Andrzej N. tak zrobił, jaka była tego przyczyna i przede wszystkim, czy to on to zrobił, bo ostatecznie wymiar sprawiedliwości tego nie dowiódł. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że tak naprawdę nie wie, co się stało na stacji Starzyny. Ta tajemnica do dziś jest w głowie Andrzeja N. (...)

Po katastrofie, przede wszystkim w rozkładach jazdy zaczęto podawać, którym torem powinien jechać pociąg. Wrócił przepis, że w pociągach jadących niewłaściwym torem jeden przedni reflektor ma świecić się na czerwono. Ale ja upieram się, że wciąż najważniejsze wyzwanie to kultura bezpieczeństwa. Ale ona jest źle rozumiana. Gdy jest odgórne oczekiwanie, żeby coś robić byle jak, to się na ten temat milczy. Nie można głośno mówić o nieprawidłowościach, bo jest przecież kultura bezpieczeństwa, która każe nam robić dobrze. Przy czym wciąż uważa się, że ten, kto popełnił błąd, jest zły, zamiast uczciwie wyjaśnić przyczyny, dlaczego do tego doszło. To wszystko prowadzi do tego, że przełożonym łatwo jest całą winą obarczyć swoich podwładnych. (...)

Cała rozmowa do przeczytania w czasopiśmie "Z Biegiem Szyn".

Książka dostępna w sklepie Wydawnictwa KP.