Gwałty były tak powszechne, że władza nakazała używać w napływających z całej Polski raportach ezopowego języka, po to by nie pojawiały się w dokumentach informacje o tym, że gwałciciele to czerwonoarmiści - mówi Jakub Gałęziowski, autor książki "Niedopowiedziane biografie", w rozmowie z Mikiem Urbaniakiem dla portalu "Gazeta.pl".

Pewien regionalista powiedział wprost, że doskonale wie, kto jest dzieckiem urodzonym z powodu wojny, ale nigdy mi tego nie wyjawi. Zresztą nie tylko on – nikt z tej miejscowości. To jest wiedza zarezerwowana tylko dla swoich, niedostępna dla obcych. Temat uznany jest za tabu, nie mówią o tym głośno.

W przekonaniu lokalnych społeczności to jest rozdrapywanie ran i naruszanie sfery intymnej, czego publicznie nie powinno się robić. To zwyczajnie sprawa wstydliwa, o nich nie mówimy głośno. Mało tego, nie mówimy nawet osobom, których sprawa dotyczy – czyli w tym wypadku dzieciom. Milczenie spełnia niekiedy funkcję ochronną, przynajmniej w mniemaniu osób, które je wybierają. To jest coś, co powraca w wielu historiach osób urodzonych z powodu wojny: matka, rodzina i społeczność ukrywają wiedzę przed dzieckiem. (...)

Kłopotliwe było już samo ustalenie, czego ja tak naprawdę szukam i co chcę opisać, bo kiedy zanurzyłem się w temat głębiej, okazywało się, że sprawy jeszcze bardziej się gmatwają i nie są wcale takie, jak się wydawało, że są. Interesujący mnie obszar badawczy jest częścią intensywnych studiów na Zachodzie od mniej więcej lat 90. XX wieku. Skupia się na relacjach kobiet z żołnierzami Wehrmachtu, także relacjach dobrowolnych, choć zawsze trzeba na nie patrzeć krytycznie z racji nierównej pozycji między na przykład Belgijką a niemieckim żołnierzem. (...)

Tymczasem w Europie Środkowo-Wschodniej druga wojna nie wyglądała tak jak na Zachodzie. Polki według nazistów miały znacznie niższy status niż Holenderki, Dunki czy Francuzki. Jak wspomniałem, już ustalenie granic terytorialnych moich badań było niełatwe, bo co znaczą granice Polski? Które granice? Polski przedwojennej, okupowanej, powojennej? A co z Polkami, które wywieziono na roboty przymusowe do Rzeszy? Dalej mamy oczywiście niemieckich i radzieckich okupantów, ale mamy też jeńców wojennych, a potem aliantów – z ich relacji z Polkami też rodziły się dzieci. Ostatecznie postanowiłem zająć się polskimi dziećmi urodzonymi z powodu wojny, czyli dziećmi, które miały matki Polki i/lub wychowywały się w komunistycznej Polsce. Ten drugi warunek był ważny szczególnie w sytuacjach, gdy matkami były polskie obywatelki wywodzące się z jednej z wcześniej wspomnianych mniejszości czy grup etnicznych. (...)

Gwałcone kobiety i dzieci urodzone w wyniku tych gwałtów w tych bardziej nam współczesnych wojnach zabierają coraz częściej głos, działają na arenie międzynarodowej, mówią o tym, jak były i są dyskryminowane. Wojna w Ukrainie pokazuje po raz kolejny, jak ważny to problem. Myślę, że już rodzą się tam dzieci spłodzone przemocą przez żołnierzy rosyjskich. Aktywizm "zapomnianych dzieci wojny", jak siebie nazywają dzisiejsi trzydziestolatkowie urodzeni przez Bośniaczki w serbskich "obozach gwałtów", może przynajmniej pomóc w akceptacji nowego pokolenia osób urodzonych w tragicznych okolicznościach innych konfliktów zbrojnych. (...)

Cała rozmowa dostępna jest na portalu "Gazeta.pl".