Rosyjscy oligarchowie wpompowali w europejski ruch antygenderowy prawie 190 mln dol. Do niedawna również w Polsce słychać było głosy podziwu dla krucjaty antygenderowej Moskwy. Rosję przedstawiano jako symbol odnowy moralnej i skarbnicę "tradycyjnych wartości", które Europa odrzuciła i które trzeba jej przypomnieć - mówi prof. Elżbieta Korolczuk, współautorka książki "Kto się boi gender?", w rozmowie z Mateuszem Zimmermanem dla "Onet.pl".

Ulegliśmy złudzeniu, że globalizacja społeczeństwa obywatelskiego stworzyła przestrzeń dla organizacji o charakterze przede wszystkim prodemokratycznym czy wolnościowym. Naiwnością było sądzić, że w ramach ponadnarodowych sieci będą współpracować tylko byty takie jak Greenpeace czy ILGA – na podobnych zasadach mogą przecież działać organizacje ultrakonserwatywne. (...)

Działacze ultrakonserwatywni dosłownie wchodzą w struktury państwa i zaczynają działać jako jego "umocowani" przedstawiciele. W Polsce sędzią Sądu Najwyższego jest dziś Aleksander Stępkowski, współzałożyciel i pierwszy prezes Ordo Iuris. Tymoteusz Zych, do niedawna jeszcze związany z Ordo Iuris, trafił do rady Narodowego Instytutu Wolności. Został też polskim członkiem Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego UE.

Organizacje ultrakonserwatywne często mają religijne korzenie. Wchodzenie w struktury państwa, zajmowanie stanowisk, korzystanie z jego zasobów, pozwalają im się sadowić w przestrzeni świeckiej. (...)

Konflikty kulturowe to dziś jedna z zasadniczych przestrzeni sporu politycznego. To właśnie w ramach sporów wokół praw mniejszości rozstrzygamy, co oznacza obywatelstwo, co oznaczają prawa człowieka i jaki jest nasz stosunek do przemocy w polityce. Opowiadając się przeciw prawom kobiet, odpowiadamy sobie na pytanie, gdzie jest granica pomiędzy Wschodem a Zachodem i po której stronie tej granicy chcemy być.

Nasza wyobraźnia i wartości dotyczące sfery intymnej mają przełożenie na politykę. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to Rosja dostarcza nam świetnego przykładu. Nawet jeśli weźmiemy poprawkę na to, że nie jest to kraj demokratyczny. (...)

Jeśli nie zrozumiemy, w jaki sposób i dlaczego ludzie wybierają antygenderową opowieść – nigdy ich od tego wyboru nie odwiedziemy i nie przekonamy do czegoś innego. Wielu spośród tych ludzi to mężczyźni. Jeśli mamy spróbować ich "wyrwać" ultrakonserwatystom i włączyć do progresywnej zmiany, a o to chyba chodzi, to bardzo złym pomysłem jest przekaz, który sprowadza się do wyrzutu: jesteście uprzywilejowani i powinniście się wstydzić.

Owszem, strukturalnie mężczyźni są uprzywilejowani w stosunku do kobiet. Ale jeśli bierzemy pod uwagę kwestię klasy, rasy, kapitału kulturowego, sprawności itp., to strukturalny przywilej nie dotyczy wszystkich mężczyzn, a dyskryminacja – wszystkich kobiet. Obawiam się, że odruch rozliczania ludzi z przywileju płci jest przepisem raczej na klęskę niż na sukces. (...)

Cała rozmowa do przeczytania na stronie "Onet.pl".

Książka dostępna w sklepie Wydawnictwa KP.