Dziś sztuka feministyczna to jest to, co się dzieje w czasie marszów na ulicach. To jest, to co mówią kobiety wychodząc na ulicę i wykrzykując swój protest. Uważam, że można mówić o tym, jak o sztuce, ponieważ sztuka nie ma granic - mówi Anda Rotteberg, autorka książki "Rozrzut", w rozmowie z Martą Zdanowską w zapisie rozmowy z Igrzysk Wolności.

Zajmowałam się kiedyś historią polityki kulturalnej w PRL-u i badałam to, w jaki sposób przydzielane są stanowiska dyrektorskie. I muszę powiedzieć, że nawet w czasach stalinowskich jednak szukano zawodowców, osób, które mają know-how, i nikomu nie przyszło do głowy, żeby pozbawić Muzeum Narodowe dyrekcji prof. Stanislawa Lorenca, który to muzeum otworzył przed wojną. (…) To był wybitny fachowiec i żadnemu ministrowi nie przyszło do głowy, żeby z powodów politycznych pozbywać się takiego zawodowca. W innych instytucjach kultury było podobnie. (...)

Dziś sztuka feministyczna to jest to, co się dzieje w czasie marszów na ulicach. To jest, to co mówią kobiety wychodząc na ulicę i wykrzykując swój protest. Uważam, że można mówić o tym, jak o sztuce, ponieważ sztuka nie ma granic. Prawda jest taka, że młode artystki zajmują się swoimi osobistymi, wewnętrznymi mitologiami.

Cała rozmowa dostępna jest w formie podcastu na portalu Spotify.