Platforma proponowała polski wariant centrowego populizmu, którego symbolem była ta ciepła woda w kranie. Ale wyłożyli się na niekonsekwencji i zaczęli wprowadzać zmiany, które były niepopularne społecznie - mówią Sławomir Sierakowski i Przemysław Sadura, autorzy książki "Społeczeństwo populistów", w rozmowie dla OKO.press.

P.S.: Jest takie stare prawidło politologiczne, które mówi, że partie tworzą programy po to, żeby wygrać wybory, ale nie wygrywają wyborów po to, żeby realizować programy. To dotyczy cynizmu polityków. My mamy natomiast do czynienia z cynicznym społeczeństwem, które trochę tę grę przejrzało i rozgryzło. Dzisiaj coraz więcej wyborców głosuje na partię, wybierając sobie coś z jej oferty, wybierając coś, co jest do nich dopasowane, obsługujące ich interesy. (...)

S.S.: Czym innym jest teoretyczna definicja populizmu, której my używamy, a czym innym etykietka, której potocznie używają ludzie. Rzeczywiście, od dekad populistycznym programem nazywa się coś, co dotyczy wsparcia socjalnego, czy dbania o dobrostan obywateli. I liberałowie każdego, kto się nie zgadzał z ich poglądami, wrzucali do tego worka. Ale mam wrażenie, że to już nie jest poważny problem, tak jak neoliberalizm nie jest już poważnym stanowiskiem. My piszemy o czymś innym. Lewicy, mówiąc najkrócej potrzeba wyborców, którzy jej nie będą lubić, ale będą na nią głosować. To ten elektorat cyniczny, o którym my mówimy. Na takim właśnie elektoracie najpierw urósł PiS, teraz urosła na chwilę Konfederacja. (...)

P.S.: Owszem, Polacy bardzo się zmienili, co też wiemy z naszych badań. Zmienili się pod wpływem kontaktu z krajami Unii Europejskiej, tego, że wyjeżdżaliśmy masowo do Wielkiej Brytanii, do Niemiec, do krajów skandynawskich. My już wiemy, czego oczekujemy. Chcemy wyższej jakości życia i chcemy, żeby państwo to zaoferowało.

Ale ze względu na historyczne uwarunkowania, o których piszemy w książce, zaczynając od relacji folwarcznej, feudalnej, później zaborów, PRL, my nie ufamy państwu. Nie ufamy instytucjom publicznym, nie ufamy sobie nawzajem. I dlatego też nie ufamy, że kiedy zapłacimy wyższe podatki, to nam państwo rzeczywiście ten wyższy poziom zapewni. Stąd chcemy skandynawskiego walfare state, ale podatki to byśmy chcieli płacić takie jakby to był Barbados czy Bermudy. Im niższe, tym lepsze, a najlepiej, żeby ich w ogóle nie było. (...)

S.S.: Edukacja obywatelska została zredukowana do jednej lekcji WOS-u. Szkoła nie uczy współpracy, zakładania organizacji pozarządowych, jakiegokolwiek działania. Raczej je kompromituje jak samorząd uczniowski. Nie wychowujemy liberalnych demokratów, to czego się spodziewamy? Że demokracja liberalna obroni się sama jakimś czarodziejskim oddziaływaniem Konstytucji, którą będziemy pokazywać jak totem i malować na muralach? (...)

P.S.: To, że osiem lat temu wygrał PiS i rządzi do dziś, to nie jest jakiś pech, nieszczęście, wypadek przy budowaniu demokratycznego państwa prawnego. Pokazujemy, że to wynika z samych strukturalnych podstaw funkcjonowania polskiego społeczeństwa. I wyjście z tej sytuacji wymaga odwołania się do tych strukturalnych czynników.

Kiedy przez moment poparcie dla PiS przestało rosnąć, to przybywać zaczęło wyborców Konfederacji. Wyglądało, jakby Polacy na poziomie diagnozy wiedzieli, że jesteśmy w dupie, tylko na poziomie rozwiązań pomylił im się kierunek, w którym trzeba szukać wyjścia.

I napędzali kolejną, jeszcze bardziej populistyczną partię, a nie próbowali się cofnąć do rozwiązania tych problemów braku zaufania do instytucji publicznych i zakorzenienia elementów demokracji liberalnej. Szczęśliwie w przypadku Konfederacji swoją rolę spełniły media. Kilka miesięcy absolutnego hajpu na Konfederację spowodowało, że nowi wyborcy dowiedzieli się, na kogo chcieli głosować. Teraz mają second thoughts i wycofali się z powrotem na pozycje niezdecydowanych. (...)

S.S.: Tusk już kiedyś mówił o sobie, że jest miękkim populistą. Platforma proponowała polski wariant centrowego populizmu, którego symbolem była ta ciepła woda w kranie. Ale wyłożyli się na niekonsekwencji i zaczęli wprowadzać zmiany, które były niepopularne społecznie, a zarazem były w długofalowym interesie społeczeństwa. To na przykład podniesienie wieku emerytalnego, czy reforma sześciolatków.

Tragedia Polski, w tym antycznym rozumieniu, polega na tym, że nie da się wyjść z populizmu, nie wchodząc w populizm. Opozycja musi po prostu zagrać tymi kartami, którymi gra PiS, bo innymi się po prostu nie da z nimi wygrać. Różnica jest taka, że opozycja demokratyczna wkłada ten populistyczny kostium po to, żeby nas z populizmu wyprowadzać. PiS używa populizmu po to, żeby tak naprawdę – tak jak prawicowi populiści na świecie – rozwalać demokrację i stopniowo przesuwać nas w stronę systemu pół-autorytarnego albo kompletnie autorytarnego.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie OKO.press.