Nie dziwi mnie wcale, że dorośli nie dbają o prywatność swoich dzieci, skoro nie dbają również o własną prywatność - mówi Anna Golus, autorka książki "Superniania kontra trzyletni Antoś", w rozmowie dla portalu "Kosmos dla dziewczynek".

Konwencja o prawach dziecka to nie jest jakaś idea, tylko konkretny akt prawny, który zobowiązuje wszystkie kraje, które go ratyfikowały, do przestrzegania tych zapisów.

W praktyce jednak tak nie jest. To są martwe prawa. W praktyce to rodzice i prawni opiekunowie mają prawo do decydowania o wizerunkach swoich dzieci. I łamią to prawo powszechnie.

W Polsce również konstytucja daje wszystkim obywatelom i obywatelkom prawo do prywatności. Wszystkim, więc również dzieciom. (…)

Jeśli chodzi o prawo do ochrony prywatności i wizerunku dzieci, to tak naprawdę w naszym kraju rodzice mogą z wizerunkiem i prywatnością dzieci zrobić absolutnie wszystko, oprócz tworzenia i rozpowszechniania pornografii. Wizerunki pornograficzne to są jedyne wizerunki dzieci i aspekty ich intymności, których nie można produkować ani rozpowszechniać. Poza tym nie ma żadnych granic. (…)

Żyjemy w kulturze, w której kategoria prywatności zanika. Od dawna rozmywa się ta granica między sferą publiczną a prywatną, ale to, co się dzieje w związku z istnieniem internetu, mediów społecznościowych czy telewizji w jej obecnym kształcie, skłania mnie coraz częściej do myśli, że ta kategoria w ogóle zniknie. Prawie nikt już nie dba o prywatność, już nikogo nie dziwi przekraczanie kolejnych granic. Od dawna można powiedzieć, że „wszystko jest na sprzedaż”, wszystko się upublicznia; w tym dzieci, traktowane czasem jako część rodzica. Nie dziwi mnie wcale, że dorośli nie dbają o prywatność swoich dzieci, skoro nie dbają również o własną prywatność.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie portalu "Kosmos dla dziewczynek".