Czekam na więcej polskiej literatury migracyjnej. Na więcej nowych głosów spośród tych 20 milionów ludzi, którzy funkcjonują między różnymi rzeczywistościami, językami i tożsamościami. Z Wysp Brytyjskich, z Niemiec, z Holandii, ze Stanów - pisze Ewa Sapieżyńska, autorka książki "Nie jestem twoim Polakiem", w tekście dla "Tygodnika Powszechnego".

Polacy są narodem emigrantów – i to nie od wczoraj. Rozsiana po świecie Polonia to 20 mln ludzi. Chicago to drugie po Warszawie największe polskie miasto, w Wielkiej Brytanii mieszka nas milion, w Niemczech dwa miliony. Jesteśmy największą mniejszością narodową na Islandii, a także w Norwegii, gdzie mieszkam od niemal 20 lat. (...)

Migracja nigdy nie jest łatwa. Wybieramy ją z różnych powodów. Szukając nowego początku. Uciekając przed czymś. Chcąc lepiej zarabiać. By spłacić długi, tak jak autor reportażu "No(r)way" Piotr Mikołajczyk czy jak bohater polsko-norweskiego filmu "Norwegian Dream", który miał niedawno premierę w Polsce na festiwalu OFF Camera. Albo z miłości, jak niżej podpisana. A nieraz, by miłość mogła dalej kwitnąć – by nie bać się chodzić z partnerem czy partnerką tej samej płci za rękę ulicą. (...)

Napisałam książkę "Nie jestem twoim Polakiem", której polskie tłumaczenie właśnie się ukazało, bo po wielu latach życia w Norwegii wzbierał we mnie gniew. Gniew, który jest siłą kreatywną i który w końcu kazał mi się do tego zabrać. Granice pozamykała pandemia i dała mi czas, by pewne rzeczy przemyśleć. (...)

Ale gniew nie dotyczył tylko mnie. Dotyczył też warunków pracy i życia rzeszy polskich pracowników. Wielu pracodawców buduje "model biznesowy" na niedopłacaniu pracownikom. A ci, jeśli nie znają języka ani swoich praw i nie należą do związków zawodowych, są łatwym celem. W ekstremalnych przypadkach dopiero w razie choroby czy wypadku zauważają, że pracodawca nie płacił za nich składek, że nie istnieją w systemie. (...)

Dlatego chciałam opowiedzieć moją historię – i wiele tych zasłyszanych od Polaków w Norwegii. Powiedzieć norweskiej publiczności, jak może się czuć w ich kraju osoba z Europy Środkowo-Wschodniej (po norwesku: Europy Wschodniej). Bo skąd Norwegowie mają to wiedzieć, skoro sami nie doświadczyli dyskryminacji z powodu swojego miejsca pochodzenia? Mogło im się to tutaj przydarzyć tylko, jeśli są Saamami, ludnością rdzenną. Lub jeśli przyjechali z północy Norwegii na południe kilka dekad temu (przyjaciel z norweskiej północy powtórzył mi słowa znajomego o pakistańskich korzeniach: "Stary, w latach 70. to my, Pakistańczycy, zdjęliśmy z was jarzmo »tych obcych«"). 

Cały tekst dostępny jest na stronie "Tygodnika Powszechnego".