Te obrazy, które tworzy Słowacki na potrzeby Krasińskiego, i na które Krasiński odpowiada w bardzo podobnych słowach, są czymś niesamowicie porywającym i łączącym. I trudno mi uwierzyć, że nie stała za tym żadna fascynacją np. pięknem tego drugiego mężczyzny - mówi Marta J. Nowicka, autorka książki "Słowacki. Wychodzenie z szafy", w rozmowie z Cezarym Polakiem dla Radia dla Ciebie.

Na przestrzeni lat zmieniają się sposoby odczytywania tekstów. Jest to związane z różnymi istniejącymi aktualnie nurtami filozofii, teorii literatury i innych dziedzin, które tak zwanego „normalnego czytelnika” nic nie muszą obchodzić. Natomiast moim zdaniem może obchodzić każdego to, w jaki sposób ludzie się kiedyś kontaktowali i jak to robią teraz. Bo podobnie jak obecnie komunikujemy się przez messengera, obowiązują nas, wydawałoby się, że niezbyt formalne, ale jednak istniejące normy, tak kiedyś one również obowiązywały. Ja proponuje teksty, z którymi większość osób nie miała nigdy do czynienia. Moja praca w ogóle nie jest poświęcona dramatom, ani wierszom, tylko listom, czyli formie literackiej prawie dzisiaj zapomnianej, ale takiej, która kiedyś była, zwłaszcza dla romantyków, formą zupełnie podstawową, w której uwidaczniały się ich żywe emocje, ale też takie, które były przez samą tę formę wymagane. (...)

Najintensywniej, w najbarwniejszych słowach, Słowacki wyznawał uczucia Zygmuntowi Krasińskiego, czyli jednemu z najważniejszych dla niego ludzi, którzy w krytycznych chwilach go wspierali, nie przyłączyli się do popularnego osądu, że poezja Słowackiego to „kościół, w którym nie ma Boga”, w której nie ma nic interesującego, nic godnego Polaka. (...)

Niejeden romantyczny twórca miał taką potrzebę, żeby podpisywać się nie swoim imieniem. W czasach zaborów, nie było to nic dziwnego. Natomiast co drugi filomata podpisywał się jako Napoleon Bonaparte. Podpisywanie się jako przedstawiciel kraju, który jest przyjazny Polsce, jest wodzem, zwycięzcą, można całkiem łatwo uzasadnić. Po prostu ktoś chce tak o sobie myśleć. Ale co jeżeli ktoś robi to w zupełnie inny sposób? Czyli, tak jak Słowacki, podpisuje się w listach do matki jako Sofia, Zosia. Moim zdaniem on całkiem dobrze się czuł jako córeczka opowiadająca swojej mateczce, o rzeczach takich jak to, jak sobie urządziłam mieszkanko, jakie ostatnio kupiłam sobie sukieneczki. On tak idealnie wchodzi w tę rolę, że osoba, która jest w sztywnie męskiej postaci, nie jest w stanie zrobić czegoś takiego. (...)

Cała rozmowa do wysłuchana na stronie Radia dla Ciebie.

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.