Pęknięte tożsamości
Dowartościowanie klasy chłopskiej i robotniczej powinno się wiązać z docenieniem ich sposobu życia, praktyk, a nie tylko możliwością robienia kariery - mówi Magda Szcześniak, autorka książki "Poruszeni", w rozmowie z Jędrzejem Dudkiewiczem dla "Dziennika Gazety Prawnej".
Jesteśmy bardzo przywiązani do czarno-białej wizji PRL, w której dzielne i prawe społeczeństwo stawiało opór złej władzy. Gdybyśmy przyznali, że struktura klasowa uległa wtedy gruntownej reorganizacji, w wyniku czego wiele grup społecznych doświadczyło awansu, ocena okresy musiałaby zostać zniuansowana. Musielibyśmy się zastanowić nad pozytywnymi emocjami, które wiele osób żywiło względem socjalizmu. Składały się na nie zarówno wdzięczność i przywiązanie do patronki awansu, jak postrzegano Polskę Ludową, jak i suma związana z możliwością przemiany klasowej. (…)
Jeżeli teraz coraz częściej słyszy się, że wszyscy jesteśmy potomkami chłopów, to też nie jest pełna prawda. Po pierwsze, nasze społeczeństwo nigdy nie było całkowicie chłopskie, struktura klasowa zawsze ma charakter relacyjny, a po drugie, klasa chłopska również była bardzo mocno zróżnicowana. Powtarzając taką mantrę, wypieramy to, co wydarzyło się po II wojnie światowej, czyli wielki awans społeczny zarówno chłopstwa, jak i robotników, a z drugiej strony deklasacją grup, które wcześniej były uprzywilejowane. (…)
Wyjazd do miasta oznaczał dla młodych kobiet ze wsi uniezależnienie się od rodzin - w większości bardzo patriarchalnych. To coś, co wyraźnie pojawia się w pamiętnikach wiejskich kobiet, które badałam. Można uznać, że wiele z nich zostało "tylko" robotnicami, więc awans zamknął się w obrębie klasy ludowej, ale te wspomnienia pokazują niesamowity wzrost poczucia sprawczości, możliwości decydowania o własnym ciele, losie, za kogo wyjdzie się za mąż. (…)
W pamiętnikach często opisywane jest poczucie niesprawiedliwości odczuwane przez osoby awansujące, które w swoich nowych środowiskach - na studiach czy w fabryce - były prześladowane ze względu na to, jak wyglądają, jak mówią, co i jak jedzą. To jest życie w ciągłym poczuciu upokorzenia z jednoczesną świadomością, że rzeczywistość już nie powinna tak wyglądać. W prasie, filmie, literaturze przekonuje się ich, że powinni się bronić. Wielu z nich nie przyjmuje więc tego, co ich spotyka biernie, z czego oczywiście biorą się konflikty między osobami awansującymi a tymi należącymi już do miejskiej klasy robotniczej czy inteligencji.
Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Dziennika Gazety Prawnej".