Odszedł z Kościoła, by całkiem zmienić swoje życie. Dziś jest biologiem i bada porosty

Zrozumiałem, że na Kościele życie się nie kończy. Odkryłem, że istnieje coś o wiele lepszego i piękniejszego. To przyroda. Gdy to odkryłem, religia znikła z mojego życia - mówi Robert Samborski, autor książki "Kościoła nie ma", w rozmowie z Angeliką Swobodą dla portalu "Weekend Gazeta.pl".
Mówiłem innym księżom, co myślę. Że żrą, leniuchują i bawią się w barokowe rytuały, wzbudzają w wiernych poczucie winy i jeszcze każą sobie za to płacić. Ja funkcjonowałem inaczej. Pracowałem jako ogrodnik i jako stolarz, a w wolnym czasie chodziłem z młodzieżą na imprezy i koncerty rapowe. (...)
Obawiam się, że będziemy mieli kolejną odsłonę wojny o to, jak nazwać ulicę, czy postawić, czy usunąć pomnik itd. A w tym czasie jakieś dziecko idzie na religię i zbrodniarz w sutannie planuje, jak je skrzywdzić. Gdy już do tego dojdzie, to nie pomogą żadne rozliczenia przeszłości - co się stało, to się nie odstanie. Na to kierowałbym uwagę ludzi, a nie na kogoś, kto od 17 lat nie żyje. Lepiej jest zapobiegać niż leczyć, a ran zadanych dziecku przez księży leczyć się nie da. (...)
Wiara jest w dużej mierze uzależnieniem. Jej odstawienie nie dzieje się bezboleśnie. Czasem piszą do mnie ludzie, którzy odeszli od wiary i latami nie potrafią się odnaleźć. Poradziłem sobie, ale nie każdy ma tyle szczęścia co ja. A tylko dzięki szczęściu zdołałem się od wiary uwolnić. (...)
Zrozumiałem, że na Kościele życie się nie kończy. Odkryłem, że istnieje coś o wiele lepszego i piękniejszego. To przyroda. Gdy to odkryłem, religia znikła z mojego życia. Stała się czymś kompletnie nieinteresującym. A w przyrodzie wszystko jest fascynujące. Życia nie starczy, by ją dogłębnie zbadać. Niczego mi nie nakazuje, niczego nie zakazuje, za nic mnie nie potępia.
Cała rozmowa do przeczytanie na stronie "Gazeta.pl".