Gerard świetnie kręcił piruety, wszyscy go chcieli słuchać, być w jego towarzystwie. Już od początku był kimś specjalnym - mówi Zofia Rudnicka, autorka książki "Gerard Wilk. Tancerz", w rozmowie z Ewą Podolską dla radia TOK FM.

Gerard Wilk to było bożyszcze. Zaistniał w telewizji. Wtedy był jeden program, więc jak ktoś już zasiadł przed telewizorem to musiał go zobaczyć. To jest też paradoks. Był wybitnym tancerzem klasycznym, i w pewnym momencie, niemal, że równolegle stał się wybitnym tancerzem współczesnym, rozrywkowym. Stąd znała go cała Polska. Bo, żeby zobaczyć go na scenie Teatru Wielkiego, trzeba było się tam dostać. Ludzie byli zadziwieni. Ci, którzy oglądali go w telewizji nagle widzieli Gerarda Wilka w kostiumie pięknym księcia, tańczącego kompletnie inne rzeczy niż te w telewizji. (...)

Gerard już w szkole wyróżniał się bardzo. Był utalentowany i pracowity. Ponieważ przyszedł do szkoły trochę później, to miał stale jakieś braki. Dla tancerza klasycznego ważna jest nauka od samego początku, bo wdraża się w pewien system koordynacyjny. Gerard świetnie kręcił piruety, wszyscy go chcieli słuchać, być w jego towarzystwie. Już od początku był kimś specjalnym. 

Cała rozmowa dostępna jest na stronie radia TOK FM.