Trzeba było wytworzyć przekonanie, że jedyną alternatywą dla nędzy i zła, z którym ludzie mają do czynienia, jest rewolucja, która zburzy to państwo i stworzy nowy świat, nowy porządek - mówi prof. Andrzej Friszke, autor książki "Czekanie na rewolucję", w rozmowie z Karoliną Lewicką dla radia Tok FM.

Komunizm w II RP przyciągał tych, którzy byli skrajnie niezadowoleni z sytuacji ekonomicznej i społecznej. A była ona bardzo trudna. Wśród milionów polskich obywateli była część, która nie była zafascynowana odzyskaną niepodległością, nie uważała, że to, że państwo polskie istnieje jest tak strasznie ważne, natomiast sytuacja ekonomiczno-społeczna ich samych, czy grup, do których się odnosili była tak drastyczna, że uważali, że tylko rewolucja i radykalna zmiana może to zmienić i dać szanse poprawy. (...)

Komunistyczna Partia Polski była od samego początku członkiem Kominternu czyli międzynarodówki komunistycznej. Nawet w samej nazwie używano sformułowania "sekcja międzynarodówki komunistycznej". Oni nie ukrywali, że sztab centralny, ośrodek dyspozycji politycznych jest w Moskwie. To robiło oczywiście złe wrażenie, bardzo osłabiało możliwość działania. Ten element w Polsce grał bardzo dużą rolę. (...)

Czekając na rewolucje należało przede wszystkim próbować docierać do grup niezadowolonych, o których mówiliśmy i utrzymywać je w stanie mobilizacji, przekonywać, że żadne rozwiązania pośrednie nie mają sensu i znaczenia, żadne podwyżki, prawa robotnicze, ubezpieczenia, wszystko, to są oszustwa. Pobudzać poczucie, że reformizm, który oferuje demokratyczne państwo jest iluzją, stwarza pozory, że coś od ludzi prostych zależy. Trzeba było wytworzyć przekonanie, że jedyną alternatywą dla nędzy i zła, z którym ludzie mają do czynienia, jest rewolucja, która zburzy to państwo i stworzy nowy świat, nowy porządek.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie radia Tok FM.