Dla wielu osób moja książka jest pierwszym zetknięciem ze Słowackim nie tylko jako wieszczem, ale też ciekawym człowiekiem - mówi Marta J. Nowicka, autorka książki "Słowacki. Wychodzenie z szafy", w rozmowie z Barbarą Trojanowską z podcastu "Queerstorie".

Czytając listy Słowackiego upewniłam się we wrażeniu, że coś w jego biografii "nie gra". Miałam poczucie, że Słowacki niezwykle kwieciście i emocjonalnie wypowiada się o straconych przyjaźniach z mężczyznami, że pisze o kobietach, jakby ktoś go do tego zmuszał, i ukrywa strasznie dużo wiadomości, które każdy inny typowy romantyk podawał, np. dotyczących ciała. Romantycy uwielbiali pisać o tym jak cierpią, zwłaszcza z powodu dolegliwości ciała. Słowacki o tym nie pisał, a przecież wiemy, że był wątłego zdrowia. Pojawiło się we mnie pytanie, czemu te listy są tak dziurawe, zawoalowane? (...)

Pod koniec życia Słowacki w niewielkim stopniu był skupiony na relacjach intymnych, czy emocjonalnych, raczej nazwałabym to aseksualnością. Kiedy był zajęty przekształcaniem towianizmu na własną modłę i odczuwaniem bliskości z duchem świętym, to ani kobiety, ani mężczyźni nie byli dla niego szczególnie istotni. Liczyli się jako bracia i siostry duchowe, i takich relacji z nimi pożądał. Ciało zniknęło jeszcze bardziej z jego listów. (...)

Kobiety były Słowackiemu potrzebne, ale do pewnego stopnia. W momencie kiedy chciały za dużo, zapalały mu się wszystkie czerwone lampki i odpychał je obrażony, że ktoś mógł pomyśleć coś więcej. Słowacki był takim modelowym XIX-wiecznym przyjacielem gejem. Doskonale znał się na modzie, doradzał w sprawie sukni, krojów. Z kobietami plotkował, pokazywał im swoje utwory, komplementował, ale kiedy tylko pojawiał się jakiś sygnał o fizyczności, to odskakiwał jak oparzony. (...)

Cała rozmowa dostępna w podcaście "Queerstorie".

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.