Marta Glanc: "Ojciec szedł odprawiać mszę, a ja w jego pokoju oglądałam bajki"

Jako dziecko uwierzyłam, że jestem najgorsza, bezwartościowa, nie powinno mnie być. Że nikt mnie nie kocha, i że o miłość trzeba się starać – mnóstwo schematów do przerobienia, trochę czasu mi to zajmie - mówi Marta Glanc, autorka książki "Córka księdza", w rozmowie dla portalu "Hello Zdrowie".
Myślę, że to dokładnie tak, jak z innymi zawodami rodziców – czy ktoś pamięta moment, w którym zorientował się, że jego tata jest budowlańcem, a mama pielęgniarką? Nie sądzę. Moja mama nigdy nie robiła z tego tajemnicy, to się po prostu wiedziało. A on, na tyle, na ile potrafił, uczestniczył w moim życiu. Starał się, mówił, że mnie kocha. Ale nie potrafił być ojcem. (...)
Myślę, że nie chciał być zdemaskowany, bał się. Mimo iż wszyscy dookoła wiedzieli, kim jest, więc to zachowywanie pozorów było absurdalne. Na plebanii bywałam u niego sama – ojciec szedł odprawiać mszę, a ja w jego pokoju oglądałam bajki. Potem kiedy został proboszczem, ewidentnie poczuł się lepiej, pewniej. I zaczął nas zapraszać na obiady: mnie, moją mamę, siostrę i mojego ojczyma. Wyprawił mi też osiemnastkę na plebanii! (...)
Jest też mocno zakorzeniony w trybikach Kościoła. Z jednej strony poddał się temu, co w nim usłyszał, a z drugiej nie przestrzegał najważniejszych zasad. Myślę, że musiał wytworzyć mechanizmy, które pozwalają mu nie konfrontować się z tym, co przez całe życie robi. Woli nas atakować, mówi, że to ja jestem zła, bo napisałam książkę, mama też, bo wyszła za innego faceta.
No i zawsze żył w bańce, nigdy nie wiódł zwyczajnego życia. Nie wie, co to znaczy utrzymać rodzinę, dom. Oderwany od rzeczywistości jak większość księży. Usłyszałam o nim dużo złych rzeczy. (...)
Po premierze książki zaczęli do mnie pisać parafianie ojca z pytaniem, jak to możliwe, że ktoś taki wciąż jest księdzem, daje im komunię oraz ich spowiada? Więc napisałam do Episkopatu – byłam ciekawa, czy podjęli jakieś kroki w związku z moim ojcem, czy ktoś z jego parafianami rozmawiał? Dość dziwna sytuacja, ale wygląda na to, że zostali zostawieni sami sobie.
Cała rozmowa dostępna jest na portalu "Hello Zdrowie".