Magda Szcześniak: Nie kładźmy klas społecznych do trumny
Fakt, że język klasowy był spychany w cień lub że identyfikacje klasowe nie są zgodne z rzeczywistymi pozycjami wielu osób, nie znaczy, że znikają same klasy i klasowe konflikty - mówi Magda Szcześniak, autorka książki "Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce", w rozmowie z Magdaleną Okraską dla "Więzi".
Wysunięta w latach 90. teza o śmierci klas w zachodnich systemach kapitalistycznych rzeczywiście mocno zapisała się w naszej wyobraźni. W Polsce stała się tak popularna, bo wspierała dominującą opowieść o transformacji ustrojowej. Język, który opowiada o klasowym antagonizmie, o swoistości kulturowej określonych klas społecznych, nie pasował do wizji społeczeństwa, które po roku 1989 miało być złożone z jednostek radzących sobie w systemie wolnorynkowym zgodnie z osobistymi zdolnościami, talentami i określonymi cechami charakteru.
Ta opowieść spycha w cień konflikt klasowy, ale też rozmowę o redystrybucji. To znaczy o tym, że kapitał klasy średniej, klasy wyższej, który jest wytwarzany również przez pracę klas ludowych i dzięki utrzymywaniu tych klas na niższych pozycjach społecznych, powinien być później dystrybuowany. Mam jednak wrażenie, że od kilku lat krytyczne ujęcia transformacji ustrojowej zaczęły się intensywnie pojawiać, a język klasowy wraca do sfery publicznej. (...)
W transformacji dzieje się jednak rzecz szczególna – mamy do czynienia z odrzuceniem języka klasowego, który dla klasy robotniczej był ważnym organizatorem sensów, pozwalającym na identyfikację pozytywnych elementów tożsamościowych oraz artykulację własnych interesów względem państwa. Jednocześnie wiele elementów życia miejskich i wiejskich klas ludowych, ich habitusu, zostaje naznaczona jako nieodpowiadająca nowej rzeczywistości. Ich przedstawiciele są oskarżani o roszczeniowość, obciachowość, niezaradność. To rodzi wstyd i poczucie upokorzenia, ale może rodzić i gniew – co dobrze widać na dokumentacjach protestów lat 90., podczas których język klasowy, w tym autoidentyfikacje grup protestujących jako chłopów i robotników, jest bardzo intensywnie wykorzystywany, włącznie z odwołaniami do historii oporu ludowego z czasów pańszczyźnianych. (...)
W debacie publicznej klasy ludowe – pracownicy dużych zakładów przemysłowych, PGR-ów, właściciele gospodarstw rolnych – są jednak opisywane przede wszystkim za pomocą kategorii „homo sovieticusa”, a więc osoby mentalnie zakorzenionej w systemie socjalistycznym, oczekującej od państwa opieki i wsparcia. Państwo socjalistyczne – przynajmniej na poziomie założeń ideologicznych – we wczesnym okresie powojennym miało funkcjonować jako dobroczyńca, oferujący klasom ludowym awans społeczny, a później istniejący jako sieć instytucji wspierających klasę robotniczą i chłopską. (...)
Stopniowe eliminowanie języka klasowego ze sfery publicznej, zastąpienie wielu klas wszechogarniającym tworem klasy średniej i pojawienie się języka maskującego podziały klasowe, ukrywającego go choćby pod podziałami narodowymi, wpłynęło na to, że na poziomie tożsamościowym klasowość nie jest podstawowym odniesieniem. Prowadząc zajęcia o klasowości na Uniwersytecie Warszawskim pytam często osoby studiujące, czy w ogóle myślą o sobie, o swoich rodzinach jako o przedstawicielach określonej klasy, czy był to dla nich istotny wymiar w okresie dorastania. Na pewno w ostatnich kilku latach częściej słyszę odpowiedź twierdzącą, często od osób, które uznają się za osoby awansujące. Nadal jednak wydaje mi się to statystycznie rzadkie. A jak Polacy są o swoją pozycję klasową pytani – choćby w badaniach OBOPu w roku 2020 – to widać znaczącą nadidentyfikację z klasą średnią. Wynika to z tego zapewne, że klasy dominujące – inteligencja, klasa wyższa, wyższa klasa średnia – pracują dyskursywnie na rzecz tego, żeby tożsamość klas ludowych ośmieszyć, sprawić, żeby stały się wstydliwe. (...)
W "Poruszonych" staram się wyróżnić różne drogi awansu pod względem ich zakresu i szybkości. Najczęstsze drogi awansu prowadzą ze wsi do miasta – chłopi i chłopki stają się wtedy przedstawicielami miejskiej klasy robotniczej lub inteligencji. Kolejną drogą, ograniczoną głównie do pierwszych kilku lat po wojnie, jest ta pokonywana przez robotników na stanowiska umysłowe. Ostatnią drogą awansu, którą wymieniają socjologowie z epoki – drogą może z dzisiejszego punkty widzenia najbardziej zaskakującą – jest droga „od chłopa do rolnika”, czyli awans niewymagający zmiany miejsca zamieszkania ani rodzaju wykonywanego zawodu, wymagający jednak przemiany tożsamościowej, dokonującej się na drodze modernizacji wspólnoty i rozwoju jednostki. (...)
Bardziej oddolne głosy, takie jak pamiętniki czy teksty literackie, zaczynają w latach 60. pokazywać awans jako owszem zachodzący powszechnie i jako słuszny przykład dziejowej sprawiedliwości, ale również jako proces niezwykle złożony, okupiony ciężką pracą tożsamościową i emocjonalną, a także rozciągnięty w czasie. Towarzyszą mu intensywne i ambiwalentne emocje – lęk, wstyd, gniew, ale też duma, nadzieja, ekscytacja – nad którymi osoby awansujące muszą nauczyć się panować. Proces awansu może zresztą nigdy nie zakończyć się pełnym sukcesem, poskutkować poczuciem wiecznego pęknięcia, niedostosowania. (...)
Refleksja o własnej pozycji klasowej, zwłaszcza w przypadku osób młodych, często natomiast pojawia się w momentach dokonywania pewnych przekroczeń, spotkania ze środowiskami innymi niż środowisko pochodzenia. Zaczynamy wtedy dostrzegać różnice między naszymi kompetencjami, przyzwyczajeniami a tym, co jest naturalne i przezroczyste dla osób z nowego środowiska. U takich osób może pojawić się refleksja, że pozycja klasowa nie jest związana jedynie na przykład z poziomem zarobków rodziców – można pochodzić z małego miasta, naszym rodzicom może się wieść stosunkowo dobrze, stać ich na wynajęcie nam mieszkania w Warszawie, opłacenie studiów. (...)
Ale w momencie dołączenia do grupy studenckiej okazuje się, że na habitus wielkomiejskich studentów składają się także mniej namacalne rzeczy: specyficzny luz i pewność siebie, inny sposób mówienia i artykułowania emocji, znajomości i wiedza wyniesiona z innego zestawu kulturowych odniesień. U osób spoza tego środowiska może pojawić się w wyniku tego doświadczenia pewien rodzaj świadomości klasowej.
Cała rozmowa dostępna jest na stronie kwartalnika "Więź".