Historycy szacują, że po II wojnie światowej około 25-30 proc. Polaków zmieniło pozycję w strukturze społecznej. Dzięki warunkom stwarzanym przez państwo i osobistemu wysiłkowi radykalnie przekształcili swoje życia, dla wielu oznaczało to znaczne polepszenie warunków życiowych - mówi Magda Szcześniak, autorka książki "Poruszeni", w rozmowie dla tygodnika "Newsweek".

Projekt awansu społecznego w socjalizmie opierał się na obietnicy jego powszechności i kolektywności. Zmienić się więc miała sytuacja klas ludowych – poziomu życia robotników i chłopów, ale też społecznego uznania, poczucia godności. Z jednej strony więc namawiano mieszkańców wsi do migracji w poszukiwaniu lepszego życia, z drugiej jednak o tych, którzy zostali na wsi, mówiono, że z chłopów mogą zmienić się w nowoczesnych rolników. (...)

Projekt awansu społecznego w socjalizmie opierał się na obietnicy jego powszechności i kolektywności. Zmienić się więc miała sytuacja klas ludowych – poziomu życia robotników i chłopów, ale też społecznego uznania, poczucia godności. Z jednej strony więc namawiano mieszkańców wsi do migracji w poszukiwaniu lepszego życia, z drugiej jednak o tych, którzy zostali na wsi, mówiono, że z chłopów mogą zmienić się w nowoczesnych rolników. (...)

Największą pracę nad emocjami musiały wykonać osoby dokonujące dużych skoków w hierarchii klasowej, na przykład chłopskie dzieci, które zostają dyrektorami dużych zakładów przemysłowych czy profesorami na uniwersytetach. Wejście w miejskie środowiska inteligenckie, zwłaszcza te, które posiadały zakorzenienie w międzywojennych instytucjach, wymagało autodyscypliny i poświęceń. (...)

Masowy awans kobiet rozpoczyna się dopiero w latach 50. Kobiety rzadziej, zwłaszcza po 1956 r., dochodziły do najwyższych pozycji – czy to w partyjnej biurokracji, administracji, czy przemyśle. Wynikało to między innymi z "podwójnego etatu" większości kobiet, czyli łączenia pracy zawodowej z pracą w domu. Choć więc w powojennej Polsce dokonuje się awans i emancypacja kobiet, jest to proces niepełny. Wspomnienia wiejskich dziewczyn migrujących do miast dobrze jednak pokazują, że nawet ta niepełna emancypacja była ogromnie ważna. Wiele z nich podejmuje próbę wyjścia z bardzo patriarchalnych i tradycyjnych, a często też niezwykle przemocowych, warunków życia wiejskiego. Dla tych młodych kobiet przeprowadzka do miasta motywowana była chęcią ucieczki od ciężkiej pracy na gospodarstwie, zdobycia edukacji i zawodu, lecz również możliwością decydowania o swoim ciele, wyborze partnera itd. Chodziło między innymi o możliwość przeżycia miłości romantycznej, która była dotychczas postrzegana jako przywilej wyższych sfer. (...)

Kultura kapitalistyczna lat 90. przynosi zupełnie inną wizję awansu: ma to być proces indywidualny, którym steruje jednostka. Każdy jest odpowiedzialny za swój los. Akceptowalny staje się pogląd, że nierówności społeczne są nieodzowne, a podstawowym celem państwa nie jest dążenie do ich minimalizacji. Państwo abdykuje więc z roli patrona awansów, choć oczywiście realnie ta abdykacja następuje jeszcze w socjalizmie.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie tygodnika "Newsweek".