W XIX wieku poważnymi problemami zajmowali się mężczyźni. Na strażniczki patriarchatu czekały nagrody. Kłopoty zaczęły się pojawiać, gdy dziewczyna miała aspiracje, które nie pasowały do obowiązującego obrazu (np. chciała iść na studia) lub gdy miała męskiego opiekuna, który nie miał pieniędzy lub był alkoholikiem. Wtedy mogła stanąć przed dramatycznymi wyborami - mówi Alicja Urbanik-Kopeć, autorka książki "Chodzić i uśmiechać się wolno każdemu", w rozmowie z Luizą Nowak dla Onet.pl.

W systemie patriarchalnym, który w XIX w. miał się doskonale, samo urodzenie się kobietą nie skazywało nas na absolutną porażkę. Gwarantowano dużo przywilejów paniom, które wpasowały się w oczekiwania społeczne wobec nich (tzn. spełniały ideał dobrej żony, matki, córki) i jednocześnie miały szczęście trafić na mężczyzn, którzy byli przyzwoitymi ludźmi zainteresowanymi opieką nad nimi. Np. dziewczyna, urodzona w sferze ziemiańskiej, która ma ojca w dobrej sytuacji finansowej. Gdy była zainteresowana prowadzeniem życia typowej ziemianki tzn. wyjść za mąż za mężczyznę, którego zaakceptują jej rodzice, mieć z nim dużo dzieci i podtrzymywać wartości rodzinne i patriotyczne, a jej ojciec i mąż byli mężczyznami zainteresowanymi zapewnieniem jej dobrobytu, to jej życie było świetne. Ona nie przejmowała się tym, z czego będzie żyła. Poważnymi problemami zajmowali się mężczyźni. Na strażniczki patriarchatu czekały nagrody. Kłopoty zaczęły się pojawiać, gdy ta dziewczyna miała aspiracje, które nie pasowały do obrazu (np. chciała iść na studia) lub gdy miała męskiego opiekuna, który nie miał pieniędzy lub był alkoholikiem. Wtedy mogła stanąć przed dramatycznymi wyborami. (...)

W XIX w. praca seksualna była legalna, ale otoczona społecznym tabu. Jednocześnie to był świat, w którym zależność ekonomiczna kobiet od mężczyzn była tak wielka, że tak naprawdę mężczyźni nie tylko płacili kobietom za seks, ale także (co zauważyło wiele emancypantek) ta transakcja: udostępnianie swojego ciała konkretnemu mężczyźnie i rodzenie mu dzieci w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa, niczym się nie różni od sytuacji kochanki czy pracownicy seksualnej oprócz tego, że w międzyczasie jest tam ślub. (...)

Historia społeczeństwa patriarchalnego w tym okresie, to historia społeczeństwa, które w swoich regułach samo zjada własny ogon. Praca seksualna jest legalna i reglamentowana, czyli kontrolowana przez urząd państwowy. W związku z tym pracownice seksualne mają książeczki służbowe, w których mają adres i aktualne badania lekarskie. I wszyscy o tym wiedzą, ale jednocześnie ta praca jest na absolutnym marginesie życia, a kobiety ją wykonujące traktowane są w dwojaki sposób: albo jako ofiary, którym należy pomóc za wszelką cenę, albo niemoralne uwodzicielki porządnych mężczyzn, które rekrutują się z klasy robotniczej. (...)

Gdy mówimy o pracy seksualnej, mówimy o szerokiej i różnorodnej grupie. Pisząc książkę podjęłam decyzję, żeby wybrać część tego środowiska. Pamiętajmy, że wiele z tych kobiet wykonywało ten zawód dobrowolnie. Jednak nie zawsze. Bo oczywiście mamy grupę "luksusowych utrzymanek" zamożnych mężczyzn, a także panie, które pracowały w branży rozrywkowej i pozostając w relacjach erotycznych, z mężczyzną, który je utrzymuje. Ale to jest ten "lepszy świat". Te kobiety mogły same wybierać partnerów. Mamy jednak też kobiety z proletariatu (o nich zdecydowałam się pisać), których sytuacja jest zupełnie inna. W obrębie tego środowiska mamy kobiety, które pracują jako "prostytutki jawne" (czyli te, które są w statystykach) i ogromną grupę "prostytutek niejawnych", które pracują "pokątnie" bez rejestracji. W tej drugiej grupie były też panie, które pracowały fizycznie np. jako praczki, krawcowe czy służące i dorabiały pracą seksualną. Było to bardzo nieostre. Niektóre nie czuły się prostytutkami. Inne za kolei uważały, że do tego zawodu zmusiły je okoliczności. Często były to właśnie służące. To tylko udowadniało, że kapitalizm w drapieżnym wydaniu jest szkodliwy dla najsłabszych jednostek. (...)

Cała rozmowa do przeczytania na Onet.pl.

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.