Kiedy zaczynał się "40-latek", ulice pustoszały. "Jest mężczyzną i to czy tamto – musi!"
Nie ma też moim zdaniem szansy na to, by współczesny młody widz potraktował ten serial inaczej, niż interesującą ciekawostkę z przeszłości, ewentualnie sposób na poznanie wystroju mieszkań, wyglądu ulic, samochodów z tamtych lat - mówi Rafał Dajbor, autor książki "40-latek. Kulisy kultowego serialu", w rozmowie dla Radia Złote Przeboje.
Jerzy Gruza i Krzysztof Teodor Toeplitz rzeczywiście znakomicie narysowali charakterystyczne ludzkie typy. Poza tym nie przesadzajmy, inżynier Karwowski oczywiście żył na poziomie dla wielu niedostępnym. Ale jednak – takich ludzi jak on, pracujących i mających w związku z tym dochody pozwalające na małego fiata i mieszkanie trochę w tamtej Polsce było. Nie ma sensu twierdzić, że w PRL-u wszyscy dziadowali, bo to nieprawda. (...)
Dziś mamy zupełnie inne, współczesne seriale obyczajowe. Nie ma więc możliwości, by „40-latek” mógł powstać dziś, bo żyjemy w innej rzeczywistości. Nie ma też moim zdaniem szansy na to, by współczesny młody widz potraktował ten serial inaczej, niż interesującą ciekawostkę z przeszłości, ewentualnie sposób na poznanie wystroju mieszkań, wyglądu ulic, samochodów z tamtych lat. Oczywiście – jeśli ów widz interesuje się polskim kinem i polskimi aktorami, chce poznać świetne aktorstwo – wtedy „40-latek” na pewno mu się spodoba! (...)
Kolejne „Kogle-mogle” pisze ta sama Ilona Łepkowska. Autorem scenariusza filmu „Sami swoi. Początek” jest ten sam Andrzej Mularczyk. Tymczasem twórcy „40-latka”, Jerzy Gruza i Krzysztof Teodor Toeplitz, nie żyją. Mam nadzieję, że nikt nigdy nie wpadnie na pomysł, by kontynuować „40-latka” bez nich. A jeśli nawet wpadnie, to ich spadkobiercy skutecznie taki pomysł zablokują. (...)
Proszę zwrócić uwagę, że Magda Karwowska wcale nie jest żoną „przy mężu”. Ma swoją pracę, karierę, bierze nawet udział w wydarzeniach naukowych związanych z hydrologią. A jednak gdy oboje Karwowscy są po pracy, to niemal wyłącznie ona zajmuje się domem, niejako na „drugi etat”. W wielu domach to wciąż jeszcze tak wygląda. Ale patriarchat dusi i niszczy psychicznie także mężczyzn.
Proszę spojrzeć na inżyniera Karwowskiego. Rola „pana domu i głowy rodziny” jest dla niego brzemieniem, ciężarem, a nie zaszczytem. Ma swoje marzenia, swoje zamyślenia, chciałby czasem być kimś innym. Ale nie, nie wolno mu, bo przecież… Jest mężczyzną i to czy tamto – musi! Mimo postępujących zmian obyczajowych wciąż jeszcze tkwimy w tym kompletnie zbędnym w praktycznym życiu podziale. (...)
Cała rozmowa dostępna jest na stronie Radia Złote Przeboje.